Kuźnia objęła prowadzenie już w 3. minucie. Zaliczka wywalczona na wstępie meczu okazał się wystarczająca. – Szybko zdobyty gol za bardzo nas uspokoił. Przy przewadze Górala dowieźliśmy prowadzenie do przerwy. W drugiej połowie wypracowaliśmy sobie kilka sytuacji strzeleckich. W przekroju całego meczu gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce, ale nie przełożyło się to na gole. Zmierzyliśmy się z bardzo groźnym zespołem, który należy do czołówki naszej ligi – skomentował wyjazdowy sukces Mateusz Żebrowski
 
Niepocieszony po końcowym gwizdu arbitra był Seweryn Kosiec. Góral stracił punkty oraz kontakt z czołówką, czyli zespołami z Ustronia i Wisły. – Mieliśmy w tym meczu swoje sytuacje. Nie udało nam się natomiast wypracować żadnej stuprocentowej, ponieważ brakowało nam precyzji przy ostatnim podaniu, czasami lepszej decyzji, czasami kilku centymetrów, aby zamknąć dośrodkowanie. Długo utrzymywaliśmy się przy piłce, konstruowaliśmy ataki. Pierwsza połowa przebiegała pod nasze dyktando. W drugiej musieliśmy się jeszcze bardziej otworzyć, Kuźnia kontratakowała, ale radziliśmy sobie z tymi próbami. Jestem w Góralu od lipca, to był jeden z naszych najlepszych występów, zabrakło tylko goli. Odczuwam duży niedosyt – stwierdził trener Kosiec. – Kuźnia nie zdobyła gola, to my go sobie sami strzeliliśmy. Nasz bramkarz popełnił duży błąd. Byłem zaskoczony postawą rywala po objęciu prowadzenia. Przeciwnik ograniczał się do gry długą piłką na Adriana Sikorę i jego brata Mieczysława – dodał szkoleniowiec Górala.