– Nie funkcjonowaliśmy tak, jakbyśmy chcieli. Może i rywal nie zagrażał nam zbyt często, ale znacznie dłużej utrzymywał się przy piłce. Na tym etapie przygotowań trudno było jednak oczekiwać, że silnego III-ligowca będziemy w stanie zdominować – mówi trener czechowiczan Wojciech Białek, nawiązując do konfrontacji, z której to gospodarze wyszli zwycięsko. Gole piłkarze z Goczałkowic strzelali w 3. i 24. minucie. Miłosz Szczyrba kapitulował po uderzeniach głową. – To były podobne bramki. Po przerzucie i dośrodkowaniach w pole karne nie zdołaliśmy zapobiec ich stracie – wyjaśnia szkoleniowiec.
 


Odpowiedź MRKS-u na Panattoni Arenie nastąpiła jedna. Minutę 49. „podcinkę” w pobliże „świątyni” miejscowych wykonał Adam Matusz, obrońca interweniujący wślizgiem zgoła niefrasobliwie własnego golkipera zaskoczył. Było to trafienie ustalające rezultat potyczki. Porażki 1:2 z III-ligowcem MRKS wstydzić bynajmniej się nie musi, tym bardziej, że była to sposobność, by zweryfikować potencjał cokolwiek okazałego zastępu piłkarzy aspirujących do dołączenia do ekipy z Czechowic-Dziedzic.