Na wstępie należy zaznaczyć, iż nie był to zły występ "rekordzistek". Krakowianki szybko, bo w 10. minucie, objęły prowadzenie, lecz gospodynie w kolejnych fragmentach spotkania miały kilka okazji, aby doprowadzić do remisu, szczególnie w końcówce pierwszej połowy. Kilka minut po rozpoczęciu drugiej połowy piłkarki Rekordu straciły drugą bramkę, co wyraźnie podcięło im skrzydła. – Czy zapłaciliśmy frycowe w meczu z AZS-em? Pewnie tak, choć płacić pewnie będziemy jeszcze przez jakiś czas. To było dla nas takie zderzenie z Ekstraligą, z dobrym zespołem i zawodniczkami już doświadczonymi, ukształtowanymi pod ligowe wymogi. „Akademiczki” górowały nad nami - między innymi - warunkami fizycznymi, co jeszcze w pierwszej lidze nie miało takiego znaczenia – powiedział na łamach strony klubowej trener zespołu, Marcin Trzebuniak. 

 

 

W drużynie Rekordu na inaugurację zabrakło kilku ważnych zawodniczek, co również miało istotny wpływ na losy meczu. – Zagraliśmy bez czterech kontuzjowanych zawodniczek, które były naszymi wiodącymi postaciami jeszcze w poprzednim sezonie. Luki uzupełniliśmy młodzieżą, która i tak będzie mieć swoje okazje, szanse gry na tym poziomie, ale nie zakładałem wcześniej, że od razu, od startu i na pełnym dystansie czasu. Z tym musimy sobie poradzić i uzbroić się w cierpliwość – dodaje Trzebuniak.

 

Kolejny mecz bielszczanki rozegrają w nadchodzącą sobotę. "Rekordzistki" udadzą się aż do Szczecina, gdzie zmierzą się z miejscową Olimpią.