SportoweBeskidy.pl: W 2015 roku przeszedłeś z Drzewiarza do Kuźni. Spodziewałeś się wówczas, że klub z Ustronia, w stosunkowo krótkim czasie, tak pójdzie do przodu?
Tomasz Czyż: Tak, oczywiście. Jakby było inaczej to przecież bym nie wracał (śmiech). A tak zupełnie na poważnie, to już wtedy wiedziałem, że cały klub szybko przejdzie „piłkarską metamorfozę”, począwszy od zaplecza sportowego, poprzez rozwój pierwszej drużyny, jak również całej Akademii Piłkarskiej. To zasługa wielu osób z pasją, wizją i odpowiednim podejściem. Cieszę się, że wtedy się zdecydowałem i od wewnątrz mogłem patrzeć i być częścią tych pozytywnych zmian.
 
SportoweBeskidy.pl: Jaki to był dla Ciebie czas, gdy zakładałeś koszulkę Kuźni oraz później także opaskę kapitana? 
T.Cz.: Jestem wychowankiem Kuźni, więc zawsze, nawet jak nie grałem w Kuźni, moje serce miało jej barwy. Ciężko w paru zdaniach opisać te lata gry, dużo się działo, wspomniana przemiana klubu, sukcesy i porażki mniejsze lub większe. Ogólnie był to dla mnie czas bardzo dobry, będę go z całą pewnością często wspominał, głównie z uśmiechem na ustach. Mieszkam w Ustroniu, więc na Sportową będę ma pewno zaglądał. 

Czas w Kuźni to nie tylko czas radości, to także jeden moment, w którym serca naszej rodziny piłkarskiej się zatrzymały, gdy zbyt wcześnie odszedł od nas na zawsze śp. Marek Szymala. Trudno z taką stratą nam się było pogodzić, ale jego i naszym marzeniem był awans do IV – dokonaliśmy tego dla Marka, dla samych siebie, dla naszych wiernych kibiców, no i małych następców, naszych młodych klubowych piłkarzy. No a ten sezon, gdy spadliśmy do okręgówki, tak na chwilkę, by móc za moment walczyć o powrót, nie tracąc sezonu - też tego dokonaliśmy w całkiem niezłym stylu. Cały sezon również zaliczyliśmy do udanych. Naprawdę kawał czasu, trudno tak w telegraficznym skrócie wszystko wymienić i nie pominąć ważnych momentów, więc zapewne o czymś zapomniałem nieświadomie. A opaska kapitana to bez względu jaki sport zespołowy się uprawia, w jakiej gra lidze jest ogromnym wyróżnieniem, powodem do dumy. Tak i było w moim przypadku. Oprócz wspomnianego wyróżnienia, powodu do dumy to na pewno jeszcze uczucie radości i spełnienia. Cieszę się, że mogłem ją zakładać i być kapitanem pierwszej drużyny Kuźni. 

 
SportoweBeskidy.pl: Najlepszy moment w ciągu tych ostatnich 4 lat? 
T.Cz.: Najlepszy moment a właściwie to cały sezon, w którym to Kuźnia wywalczyła historyczny awans do IV ligi. Byliśmy wtedy na przysłowiowej fali, z jasno wyznaczonymi celami, które krok po kroku realizowaliśmy bez „zająknięcia”, trudno nas było zatrzymać, parliśmy do przodu. To również czas, w którym rozegrałem swój najlepszy sezon - to tak lekko nieskromnie dodając. 
 
SportoweBeskidy.pl: Co spowodowało o tym, iż pożegnałeś się z Kuźnią? 
T.Cz.: W życiu każdego z nas przychodzą takie chwile, że coś się kończy, coś się zaczyna. Tak również bywa i w piłce nożnej. Otrzymałem zgodę na szukanie nowego klubu i tak też się stało. 
 
SportoweBeskidy.pl: Twoja przygoda z klubem z Ustronia to nie tylko sukcesy, ale również bolesne chwile. Za Tobą kontuzja zerwania więzadeł krzyżowych. Jak podnieść się po tak bolesnym urazie? 
T.Cz.: Każda kontuzja to jest nieoczekiwany cios dla sportowca, im poważniejsza tym czarniejsze myśli kłębią się  w głowie. Jak się podniosłem – to jest dobre pytanie, a odpowiedź jest złożona. Na pewno początek, diagnoza to myśl, że moja przygoda z piłką zakończy się wcześniej niż planowałem. Dzięki pomocy Kuźni szybko byłem po zabiegu, trafiłem do ORTOMEDU w Bielsku, gdzie w pocie czoła, pod okiem specjalistów walczyłem o powrót na boisko. Oczywiście były chwile słabości, pełne niecenzuralnych słów, bywało ciężko, wiem, że ja byłem „ciężki we współżyciu”, żeby nie napisać, że nie do zniesienia. Po 5 miesiącach udało mi się wrócić na boisko, do drużyny, w której również miałem ogromne wsparcie podczas rekonwalescencji. Po tej przerwie przytrafiły mi się również drobne urazy mięśniowe, ale nie skutkowały już dłuższą przerwą. Na chwilę obecną jestem zdrów w 100%, mogę czerpać radość z gry w piłkę a o kontuzji wolę myśleć w kategorii złego snu.
 
SportoweBeskidy. Co teraz były kapitan Kuźni Ustroń planuje - gdzie zobaczymy Tomasza Czyża w przyszłej rundzie? 
T.Cz.: Nie jest to żadna tajemnica, od 8 stycznia 2020 roku rozpoczynam treningi z drużyną zza miedzy, z Beskidem Skoczów. To barw tego klubu będę bronił przez najbliższe pół roku. Jak wiadomo Beskid w rundzie wiosennej będzie walczył o utrzymanie na poziomie IV ligi, dołączając do drużyny - dołączam do walki o ten cel.  

SportoweBeskidy.pl: Czego życzysz Kuźni w nadchodzącym czasie i czy jest coś za co chciałbyś podziękować temu klubowi?
T.Cz.: Na najbliższy czas życzę Kuźni dobrej rundy wiosennej, by pokazała na co ją stać, by kadra nie borykała się z kontuzjami. Kuźnia to jest klub z ogromnym potencjałem i jeszcze większymi marzeniami i planami.  Życzę z całego serca by te plany udało się zrealizować w 100% a marzenia przekuć w rzeczywistość, wiem że ten klub na to zasługuje. To, że odchodzę nie znaczy, że o klubie zapomnę. Nie ma takiej opcji, moje serce zawsze będzie w części miało barwy Kuźni. Dziękuję Kuźni za te wspólne lata, o których już wspomniałem. Dziękuję również kibicom Kuźni, którzy byli z nami i są w dobrych i złych momentach, zawsze z klasą i pozytywnymi emocjami skierowanymi w stosunku do nas zawodników. Dziękuję moim kolegom z szatni, jak również tym dobrym duchom, których tak na co dzień nie widać, a są częścią klubu i można na nich zawsze liczyć. Szczególnie dziękuję naszej Królewnie Śnieżce. 
 
Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim Państwu wszelkiej pomyślności, radości i zdrowia. Niech ten szczególny czas będzie przepełniony miłością a nadchodzący Nowy Rok przyniesie tylko dobre dni.