Większość pojedynków derbów wzbudza duże emocje. Nie inaczej rzecz ma się w odniesieniu do tych wczorajszych, na szczeblu IV ligi śląskiej. Do meczu wracamy głosami trenerów Drzewiarza i GKS-u.

GKS radziechowy wieprz Gospodarze mecz rozpoczęli znakomicie i już po 18. minutach wypracowali sobie zaliczkę dwóch bramek, co nieco zdeprymowało piłkarzy beniaminka IV ligi. – Daliśmy się dwa razy zaskoczyć w prosty sposób, tracąc takie typowe dla nas gole, trochę podobne do tych z Fortecą na inaugurację rozgrywek. Ale jeszcze w tej części gry oddaliśmy kilka strzałów, które mogły nam przynieść powodzenie – mówi Mariusz Kozieł, trener ekipy GKS-u Radziechowy-Wieprz.

Pierwsza połowa, zgodnie ze wspomnianymi powyżej wydarzeniami bramkowymi, przebiegała pod dyktando jasieniczan. Był to zatem rzeczywiście trudny mecz dla Drzewiarza? – Przezornie powiem, że... łatwy. Szybko objęliśmy prowadzenie 2:0 i w pełni kontrolowaliśmy grę, Mieliśmy jeszcze dwie wyborne sytuacje przed przerwą. Mogło być więc 4:0 i emocje w tym meczu skończyłyby się – to z kolei głos Ireneusza Kościelniaka, szkoleniowca faworyzowanego Drzewiarza.

Scenariusz drugiej odsłony był łatwy do przewidzenia. Miejscowi cofnęli się, a goście chcieli straty odrobić i w kilku sytuacjach zagrozili bramce jasienickiego zespołu. – Dokonaliśmy w szatni pewnych ustaleń odnośnie naszej gry, ale ich nie realizowaliśmy. Mimo tego strzeliliśmy rywalowi trzecią bramkę i dalej mecz przebiegał pod nasze dyktando – dodaje trener Kościelniak.

Gole – w 75. i 88. minucie – strzelili jednak radziechowanie, co sprawiło, że końcówka była nerwowa, a generalna ocena przyjezdnych wypada w tym kontekście całkiem pozytywnie. – Wiedzieliśmy, jak Drzewiarz gra i trzeba przyznać, że główne atuty przeciwnika zniwelowaliśmy. Brakowało trochę wiary, by jeszcze doprowadzić do remisu. Uważam, że wcale gorsi nie byliśmy. Remis byłby wynikiem sprawiedliwym, a nawet przy naszym jednobramkowym zwycięstwie gospodarze nie mogliby mieć pretensji – zauważa szkoleniowiec GKS-u.

Punkty do dorobku dopisał zatem Drzewiarz. To czwarta pełna pula tej beskidzkiej drużyny w bieżących rozgrywkach. – Straciliśmy bardzo głupie bramki po braku komunikacji i asekuracji w naszych szeregach. Graliśmy w ostatnich minutach meczu nie tak, jak się umawialiśmy w przerwie meczu. Mamy już za sobą kilka meczów i nie zawsze da się grać perfekcyjnie. Nie ma usprawiedliwienia dla popełnianych przez nas błędów, ale z pokorą podchodząc do tego spotkania podkreślę, że do przerwy mogliśmy sobie zwycięstwo zagwarantować. Rywalowi nic nie ujmuję. Zagrał dobry mecz i stąd przegrał tylko 2:3. Jestem pewien, że sobie poradzi w tej lidze i będzie gromadził punkty – podsumował opiekun futbolistów z Jasienicy.