Niewiele wskazywało do 30. minuty na to, że V-ligowiec okaże się w dzisiejszej konfrontacji lepszy. Goście z Ustronia zaskoczyli przeciwnika, a z wypracowanych sobie sytuacji wykorzystali tą z celnym strzałem Kamila Szlufarskiego. Dopiero po szybko przeprowadzonych zmianach, będących świadomą reakcją na trudności z dłuższym utrzymywaniem się przy piłce, Tempo zaczęło prezentować większą jakość. Bliscy pokonania bramkarza Kuźni jeszcze przed przerwą byli Michał Tobiasz oraz Alan Pastuszak.

W kilkuminutowym fragmencie po zmianie stron i kolejnych udanych korektach personalnych z delegowaniem na murawę Rafała Pezdy oraz Adama Morysa, nastąpił kluczowy zwrot boiskowych zdarzeń. W 52. minucie po rzucie wolnym z bocznego sektora dogranie wykonał Adam Kaleta, a Kacper Nowak uderzeniem po „krótkim” słupku zapewnił gospodarzom wyrównanie. Za ciosem poszli w 56. minucie. Akcja przeprowadzona została prawym skrzydłem, defensorzy Kuźni futbolówkę wyekspediowali przed „16”, gdzie Mic. Tobiasz zgrał ją do Szymona Gabrysia, który z kolei przymierzył nie do obrony.

Kuźnia swoje szanse na odrobienie straty i odwrócenie losów rywalizacji ograniczyła mocno nadmiernym przekraczaniem przepisem. To bowiem poskutkowało „cegłami”, jakie obejrzeli Adrian Rakowski oraz David Carabali. – Mój zespół zagrał w końcówce dojrzale, czego w wielu jesiennych meczach ligowych brakowało. Sporo było cwaniactwa w pozytywnym tego słowa znaczeniu i podejmowania dobrych decyzji. Przenieśliśmy na boisko to, co wypracowaliśmy podczas wtorkowego treningu i z tego kroku do przodu możemy być bardzo zadowoleni – zaznacza szkoleniowiec puńcowian Michał Pszczółka.

Na koniec dodać należy, że 3 z 4 ostatnich edycji pucharowych zmagań na Śląsku Cieszyńskim przyniosły triumf klubowi z Puńców. Trofeum powróciło tu po roku, gdyż w poprzednim finale nieco lepszy okazał się Beskid Skoczów.