
Tylko punktów brak...
W niewątpliwie słabszym momencie sezonu znajduje się Beskid Skoczów, notujący w weekend 3. porażkę z rzędu.
Mogli jej jednak zdecydowanie skoczowianie uniknąć. Owszem – w Tworkowie gra się ciężko, a gospodarze na swoim boisku czują się dobrze, ale jeszcze na półmetku V-ligowego starcia futboliści Beskidu zdawali się podążać w kierunku właściwym. – Rywala mieliśmy rozpracowanego. Co więcej, scenariusz samej spotkania ułożył się dla nas pomyślnie. Ale piłka nie zawsze oddaje to, że gra się dobry mecz, bo tak właśnie było. Tym bardziej, jeśli nie ma się finalizacji swoich sytuacji na odpowiednim poziomie, bo ten problem ciągle mocno nam doskwiera – mówi Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu.
Gole Jakuba Fiedora sprawiały, że goście po dwakroć obejmowali w Tworkowie prowadzenie. Zarówno w 10., jak i 42. minucie napastnik Beskidu został obsłużony przez Mieczysława Sikorę, choć w drugim przypadku o klasycznej asyście mówić na wyrost. Po wyrzucie z autu fatalnie zachował się bramkarz LKS-u, który wypuścił piłkę pod nogi Fiedora. Zdarzenia radosne z perspektywy skoczowskiej drużyny przedzieliła riposta miejscowych. W 28. minucie techniczny strzał Piotra Cerkowniaka z okolic „16” znalazł drogę do siatki.
Nikłą zaliczką goście nie zamierzali się zadowalać i wraz z wznowieniem walki po przerwie podjęli kilka ofensywnych prób, ale niefrasobliwością w defensywie przypłacili się utratę prowadzenia. W 57. minucie zagranie Michała Szczyrby w polu karnym rozjemca zawodów zakwalifikował jako przewinienie, a pojedynek z Konradem Kruckiem wygrał Kamil Duda. Jeszcze więcej pretensji do siebie piłkarze Beskidu mogli mieć w 76. minucie. Defensorzy nie przerwali w porę akcji LKS-u, na jej finiszu potknął się i golkiper, a Cerkowniak dopełnił formalności. Na nic zdały się ataki beskidzkiego V-ligowca przy niekorzystnym wyniku. Próbę Szczyrby wyłapał bramkarz gospodarzy, zaś Jakub Kawulok chybił.