Mowa o golach, które „rekordzistki” strzelały w odstępie kilku minut. W 56. minucie prawdziwe wejście „jokera” z ławki rezerwowych zanotowała Roksana Gulec, która z bliska dopełniła formalności po podaniu Julii Gutowskiej. Po nieco ponad godzinie piłka powtórnie wylądowała w bramce Orlenu. Spory błąd przydarzył się bramkarce gospodyń, która „asystowała” do Darii Długokęckiej i to z jej dogrania pożytek uczyniła Gutowska. Podopieczne Mateusza Żebrowskiego podjęły w ten oto sposób skuteczny wysiłek odrobienia dystansu z pierwszej części spotkania, powstałego przy znacznym udziale samych bielszczanek, by wspomnieć o interwencjach obciążających konto zmienionej w przerwie potyczki bramkarki Klaudii Ciupy przy uderzeniach Eweliny Piórkowskiej z 26. minuty i Olgi Massombo z 33. minuty.

Kiedy wydawało się, że odnotowaną już heroiczną walkę piłkarki Rekordu okraszą zdobyciem „oczka” nad morzem, w 88. minucie po dośrodkowaniu i zgraniu głową do siatki precyzyjnie w tzw. długi róg przymierzyła Clarissa Kirsch-Downs. Sytuacja ta nie tylko z racji straconego gola wzbudziła niezadowolenie w szeregach beniaminka, wszak przez kilka chwil na murawie leżała równocześnie Martyna Gąsiorek.

– To był wyrównany i dobry mecz, w którym staraliśmy się neutralizować ataki zespołu z Gdańska. Postęp w naszej grze jest dostrzegalny, żal natomiast prezentów, które rywalki od nas otrzymały – zauważa trener biało-zielonych.