
Utracony lider w derbach
WSS Wisła kontra Góral Istebna - ten mecz jawił się jako hit obecnego weekendu w Lidze Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej. Spotkanie miało również wpływ na układ czołowych miejsc w tabeli...
- Trochę tych derbów w swoim życiu przeżyłem. Da się do nich przyzwyczaić, ale nie będę ukrywać, że ta wygrana ma swój dodatkowy "smaczek" - mówi szkoleniowiec WSS, Marcin Michalik.
Pierwsza połowa minęła bez bramkowych zdobyczy. Trudno też się dziwić, wszak z pustego, to i Salomon nie naleje. Sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo. Optyczną przewagę posiadał zespół z Wisły, ale prócz dobrej próby Daniela Bujoka po rzucie rożnym nie wynikało z tego za wiele. Góral z czasem odważniej zaczynał poczynać na placu gry. To zaowocowało próbami Andrzeja Łacka, w podbramkowym zamieszaniu, oraz Dawida Colika, który uderzał z dystansu.
Po zmianie stron nadszedł czas na "konkrety". W 60. minucie Dawid Mazurek oddał strzał, który w slangu piłkarskim określa się jako "stadiony świata", a nieco ponad 10. minut później Paweł Leśniewicz przelobował golkipera Górala... stojąc tyłem do bramki i uderzając z 7. metra. Góral miał swoje okazje. Dariusz Rucki trzykrotnie stanął przed szansą, z decyzją o strzale zwlekał Krzysztof Urbaczka. Stan 2:0 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra, a w doliczonym czasie gry czerwoną kartkę ujrzał jeszcze Bujok.
- Robi się ciekawie w lidze. Jesteśmy jednak źli, bo zagraliśmy niezłe spotkanie. Mieliśmy swoje sytuacje, niestety się nie udało. Gratulacje dla zespołu z Wisły, na pewno weźmiemy rewanż - przyznaje trener Górala, D. Rucki.