
W derbach niczego pewnym być nie można
Trudno było spodziewać się, że Wisła zastopuje Błyskawicę w derbach gminy Strumień. Tak właśnie jednak się stało.
Derby zaczęły się planowo, bo w 10. minucie kandydat do tytułu objął prowadzenie po idealnie wykonanym rzucie wolnym przez Błażeja Bawoła. Być może mecz dla Błyskawicy ułożył się aż za dobrze, bo przed przerwą nastroje uległy diametralnej odmianie. W 28. minucie Wisła popędziła z kontrą – Bartosz Wojtków podał do Jakuba Puzonia, który mimo ostrego kąta pokonał Mateusza Pońca. Lepiej golkiper gospodarzy mógł zachować się w 35. minucie, wszak odbił przed siebie uderzenie Artura Miłego, umożliwiając dobitkę Puzoniowi.
Należało zakładać, że na drugą odsłonę miejscowi wyjdą tyleż podrażnieni, co i zmotywowani, ale... do 81. minuty z ich przewagi optycznej nie wynikało zupełnie nic konkretnego. Mało tego, ekipa ze Strumienia usiłowała spotkanie „zamknąć” niezłymi próbami Mateusza Labzy czy Puzonia. Wspomniany nieco wcześniej moment sobotniego spotkania derbowego przyniósł jednak upragnione wyrównanie, gdy wrzutkę Oleksandra Miklosha w swoim stylu głową wykończył Krzysztof Koczur.
W samej końcówce Błyskawica szturmowała bramkę strzeżoną przez Bartłomieja Grabowskiego, który z zadań wywiązywał się optymalnie, m.in. wygrywając pojedynek z O. Mikloshem. Drogomyślanie już „witali się z gąską” przy woleju Bartosza Szołtysa z 10. metra w jednego ze strumieńskich defensorów czy mijającej cel główce Łukasza Halamy. – Mieliśmy klasyczne piłki meczowe, aby jednak zdobyć komplet punktów – żałował trener gospodarzy Krystian Papatanasiu.