Jak nie można meczu wygrać, trzeba go zremisować - mówi piłkarskie porzekadło. Zastosowali się do niego piłkarze bielskiego Rekordu, którzy w ostatni minutach starcia z zespołem z Wrocławia "wyszarpali" punkt. Sam mecz ze Ślęzą "rozkręcał się" dość powoli. Na placu gry obserwowaliśmy piłkarskie "szachy", a żadna ze stron nie za bardzo kwapiła się do wrzucenia na wyższy "bieg". Sytuacja zmieniła się po 35. minucie. Wówczas to Kacper Kasprzak pięknym strzałem zaskoczył bramkarza gospodarzy. Wrocławianie zaraz po starcie bramki ruszyli do doprowadzenia do remisu, lecz skutecznie ich próby ujarzmił Krzysztof Żerdka. 

 

Gospodarze swego dopięli w 61. minucie, gdy Kamil Olek z bliskiej odległości pokonał bramkarza Rekordu. Chwilę później ten sam zawodnik dał prowadzenie Ślęzy w bardzo podobny sposób. Wcześniej, na początku drugiej połowy, Rekord miał dwie dobre okazje, aby celebrować kolejne trafienie. W obu przypadkach Danielowi Świderskiemu zabrakło minimalnie szczęścia, aby wpakować "futbolówkę" do siatki. 

 

Mijały kolejne minuty spotkania, a bielszczanie nie potrafili znaleźć ponownie recepty na przebicie się przez defensywę Ślęzy. Do czasu.. W 87. minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego Tomasza Nowaka na gola zamienił Mateusz Pańkowski, czym ustalił rezultat potyczki. Rekord wciąż pozostaje drużyną niepokonaną w III-ligowych zmaganiach.