Aspekty wyłącznie futbolowe wypadły na remis. W 11. minucie Mateusz Balcarek po przechwycie i indywidualnym wykończeniu dał Podhalance zaliczkę. Taki wynik utrzymał się do pauzy, a po niej na dobre rozgorzały emocje związane z bramkowymi łupami. Po kornerze Patryka Wentlanda w 53. minucie odpowiedzią strzałem z bliskiej odległości Rafał Nalepa. Kwadrans później LKS Bestwina był już z przodu, bo Wojciech Wilczek bezwzględnie skorzystał z prostopadłego dogrania Krystiana Patronia. Kolejny 15-minutowy fragment sparingu to podwójna riposta ekipy z Żywiecczyzny ze strzelcami goli w osobach Kacpra NajzeraPatryka Semika. Rywalizację w najważniejszej kwestii zakończył w 81. minucie trafieniem Patroń, który spożytkował kontrę swojej drużyny.

Obaj trenerzy po spotkaniu cieszyli się, że obyło się... bez urazów. To o tyle ważne, że ostrej walki w sobotnim starciu było aż w nadmiarze, patrząc na wyłącznie sparingowy charakter meczu. Poniekąd to zwiastun klimatu ligowego. – Nie poznawałem momentami swojego zespołu. Nie wiem dlaczego doszło dziś do takiej „nerwówki”. Przełożyło się to na naszą grę, bo zdecydowanie mogliśmy zaprezentować się lepiej – ocenia Adrian Kopacz, szkoleniowiec Podhalanki.

– Za nami najmocniejszy sprawdzian tej zimy. Choć nie ustrzegliśmy się błędów, to generalnie sprostaliśmy zadaniu, poćwiczyliśmy nowe ustawienia, no i nikomu też nic się na całe szczęście nie stało – zauważa trener bestwinian Dawid Szewczuk.