- To było dla nas bardzo ważne zwycięstwo, przede wszystkim pod kątem mentalnym. Chcieliśmy przerzucić dobrą grę na korzystny rezultat, co nam nie wychodziło w ostatnim czasie. Wierzę, że ta wygrana da nam pozytywnego "kopa" w rozgrywkach ligowych - przyznaje w rozmowie z naszym portalem trener Rotuza, Jakub Kubica. 

 

Bez goli przebiegła premierowa odsłona spotkania. Patrząc po różnicy klas wydawać się może, że ekipa z Bronowa cofnęła swoje szyki i przyjmowała ataki MRKS-u. Tak jednak nie było. Rotuz postawił na grę w średnim pressingu, przez co miał więcej klarownych okazji od IV-ligowego rywala. W 8. minucie strzał Rafała Adamczyka dobrze obronił bramkarz czechowiczan. Następnie ten sam zawodnik odnotował jeszcze dwie próby. Wpierw piłka po jego "główce" została wybita z linii przez Szymona Kubicę, a następnie na przeszkodzie stanął słupek. 

 

Po przerwie i po rozmowach w szatni z większym animuszem na boisko wyszli czechowiczanie. Efekt? W 50. minucie Paweł Psik skorzystał na nieporozumieniu golkipera defensora z bramkarzem Rotuza i wpakował "futbolówkę" do siatki. Na odpowiedź długo czekać nie trzeba było. 4 minuty później pięknie z rzutu wolnego z 18. metrów przymierzył Daniel Feruga. W 60. minucie sędzia podyktował "11" za zagranie ręką przez jednego z zawodników MRKS-u. Do "wapna" podszedł Patryk Strzelczyk i jego strzał obronił Jakub Szymajda, lecz arbiter zadecydował o powtórce rzutu karnego. Jakub Mencnarowski już się nie pomylił. 63. minuta przyniosła decydujący "cios". Ponownie rzut karny za zagranie ręką, ponownie na listę strzelców wpisał się Mencnarowski. 

 

Do ostatnich minut MRKS próbował odmienić losy meczu, lecz dobrze dysponowana obrona Rotuza nie pozwoliła czechowiczanom na wiele. Można rzec, iż walili głową w "mur" i nie udało im się go skruszyć, przez co to bronowianie zagrają w kolejnej fazie Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu Bielsko-Biała.