Gospodarze podejmowali ekipę „Fiodorów” uskrzydleni ostatnimi meczami bez porażki, w szczególności wygraną w Słotwinie. Ale i nastroje w szeregach GKS-u uległy poprawie z racji efektownego skalpu nad drużyną z Pogórza. Zwiastowało to starcie zacięte, z obustronną wolą podtrzymania passy. I tak to spotkanie wyglądało, ale... do premierowego gola strzelonego przez faworyta.

Otwarcie wyniku to minuta 29. i podanie Patryka Pawlusa do Igora Handzlik, który przymierzył obok bezradnego Kacpra Białka przy „krótkim” słupku. W 33. minucie goście „odjechali” na dobre. Po kornerze Miłosz Świniański ostemplował poprzeczkę, dobić strzał usiłował Damian Sanetra, ale dopiero ponowienie Świniańskiego dało pożądany efekt. Kontrolę podopieczni Sebastiana Gruszfelda nad spotkaniem mieli już w zasadzie pełną. W 55. minucie Pawlus wybiegł w tempo do piłki zagranej między stoperów Metalu, po czym bez trudu pokonał golkipera przeciwnika. W 70. minucie Pawlus tym razem wystąpił w charakterze asystenta, odgrywając w okolice „16” do Mateusza Janika, który z lewej nogi uderzył nie do obrony.

– Mecz bez większej historii – tak bym go określił. Zrobiliśmy to, co do nas należało, choć do pewnego momentu precyzji brakowało – oznajmia szkoleniowiec radziechowian.