Nie od razu gospodarze znaleźli sposób na defensywę przeciwnika, która w początkowym fragmencie radziła sobie nieźle z neutralizacją największych atutów Smreka. Zanim ziściło się otwarcie wyniku rywalizacji, obie drużyny mogły de facto prowadzenie objąć. „Setki” po stronie ekipy ze Ślemienia nie wykorzystał Marcel Ormaniec, z kolei Skałka mogła faworyta zaskoczyć rzutem z autu, po którym nieznacznie chybił Damian Tomiczek. Bezbramkowy stan utrzymał się do 20. minuty. Marek Puda „uruchomił” wówczas Mateusza Łajczaka, ten dograł do Piotra Górnego, który przelobował Michała Motykę. Od tego momentu, z niewielkimi i finalnie nieistotnymi wyjątkami, na murawie niepodzielnie panowali zawodnicy Smreka.

Przed przerwą piłka w bramce gości z Żabnicy lądowała jeszcze 2 razy. Po aucie Pudy w minucie 30. korekty rezultatu dokonał David Bagatin, a niebawem premierowe oficjalne trafienie w barwach Smreka fetował Robson De Souza, posyłając futbolówkę głową ponad golkiperem Skałki. W tej części meczu na uwagę zasługuje również strzał w słupek Alvesa Moty, co do kompletu ze zdobyczami było świadectwem dominacji miejscowych.

Nic znaczącego dla losów punktów nie wydarzyło się po zmianie stron. W 65. minucie z rzutu karnego nie pomylił się Petherson, a spotkanie zamknął Bagatin, który otrzymał podanie na 8. metr od przeprowadzającego oskrzydlającą szarżę Ormańca. Mecz w Lachowicach miał wówczas mocno otwarty przebieg. P. Górny w sytuacji sam na sam z bramkarzem obił słupek, powstrzymany w ostatniej chwili został Ormaniec. Do odnotowania także poprzeczka Mateusza Pochopienia czy centymetrowa pomyłka głową Tomiczka.

– Dążyliśmy do strzelenia honorowego gola, ale Smrek mógł ich zdobyć jeszcze więcej. Nie mieliśmy tutaj argumentów i sądzę, że inne zespoły może spotkać podobny los – podkreślił Dawid Szczotka, szkoleniowiec Skałki.