Trzeba powiedzieć sobie uczciwie, kibice - dość licznie zgromadzeni na obiekcie przy ulicy Koralowej - nie zobaczyli widowiska najwyższych "lotów". O pierwszym kwadransie wystarczy napisać, iż się odbył. Nie było w nim natomiast żadnej sytuacji godnej odnotowania. W końcu jednak niespodziewanie widzowie doczekali się trafienia - na prowadzenie wyszli goście. Tomasz Matysek dobrze odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu po rzucie rożnym. Pierwszą groźniejszą próbę jaworzanie odnotowali w 25. minucie, gdy Grzegorz Habdas kąśliwie uderzał po kornerze. Następnie z dystansu szczęścia szukał Artur Sawicki, lecz piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła bramkę i finalnie rezultat sprzed przerwy nie uległ zmianie. 

 

W drugiej połowie optyczna przewaga należała do ekipy z Jaworza, jednak za wiele z tego nie wynikało. Najklarowniejszą sytuację miał Daniel Lech, ale został w kluczowym momencie zablokowany. Drużyna z Jaroszowic natomiast wynik meczu ustaliła w 58. minucie, gdy Andrzej Cibor wygrał pojedynek "oko w oko" z Mateuszem Markielem. 

 

- Rywal bardziej chciał wygrać od nas i to zrobił. Przewyższał nas przede wszystkim w aspekcie motorycznym, gdyż jeśli chodzi o piłkarskie aspekty, to nie mam nic do zarzucenia drużynie - przyznał po meczu trener Czarnych Krzysztof Dybczyński.