Już ligowa tabela po 8. kolejkach jasno wskazywała na rangę wyjazdowego starcia Rekordu w Olsztynie. Przyjezdne klasyfikowane były z dorobkiem 7 „oczek” tuż nad strefą zagrożoną degradacją, miejscowe z kolei z 4 punktami na wszystkie rywalki spoglądały z perspektywy ostatniej lokaty w stawce. Ale podejmując beniaminka niekoniecznie dobrze radzącego sobie dotąd „w delegacjach”, miały chrapkę na to, aby je doścignąć. Efekt zrozumiałych oczekiwań obustronnych był taki, że obie drużyny stworzyły ciekawe widowisko, w którego ocenie słowo „walka” należałoby odmieniać niemal w każdym przypadku.

Wstępna faza spotkania to tymczasem... wymiana ciosów. W 7. minucie skuteczną akcję przeprowadziły bielszczanki. Martyna Gąsiorek dograła do Julii Gutowskiej, której strzał drogi do siatki nie znalazł, ale poprawka Klaudii Olejniczak – jak najbardziej. Trudno jednoznacznie stwierdzić jakoby zdobyty gol nadmiernie ukontentował „rekordzistki”, ale fakt niezaprzeczalny jest taki, że gospodynie podrażnił. Natychmiastowy napór Stomilanek przyniósł powodzenie w 11. minucie, kiedy uderzenie od poprzeczki do siatki wykonała Brazylijka Fran. To byłoby na tyle, jeśli mowa o strzeleckich zyskach z premierowej odsłony wyrównanego meczu, w której dogodnych bramkowych szans nie było za wiele.

Zdarzenie kluczowe dla ostatecznego rozdziału punktów miało miejsce dość szybko po powrocie zawodniczek z szatni, bo w 56. minucie. Egzekwujące sporą liczbę stałych fragmentów piłkarki z Cygańskiego Lasu jedną z takich prób zamieniły na gola. Akcję zainicjowała Martyna Cygan, z jej podania w pole karne spod linii końcowej zagrała Gutowska, a nieporozumienie bramkarki z defensorką olsztyńskiej ekipy skwapliwie wykorzystała Iga Witkowska. Wszelakie dążenia gospodyń, aby skromną przewagę Rekordu zniwelować były na tyle chaotyczne, że podopiecznym Mateusza Żebrowskiego przyszło cieszyć się z premierowego w obecnym sezonie wyjazdowego skalpu, co zresztą sam szkoleniowiec podkreślił po meczu. W tym względzie odsyłamy jednakże już na klubową stronę Rekordu.