
Wynik nieco mylący
To nie był spacerek dla Borów Pietrzykowice, bo Skałka Żabnica pokazała ponownie, jak groźnym jest zespołem w domowych warunkach.
Stwarzanie sytuacji nie przychodziło gościom długo z łatwością. Dość wspomnieć, że jedynie w 14. minucie po widowiskowej przewrotce Piotra Motyki dane było podopiecznym Ryszarda Kłuska wznosić ręce w górę w geście radości. – Sporo zdrowia musieliśmy zostawić na boisku, bo przeciwnik robił, co mógł, aby nas zatrzymać – mówi szkoleniowiec ekipy z Pietrzykowic.
Po zmianie stron kibice w Żabnicy, którzy wspierając oba zespoły zgromadzili się licznie, obejrzeli starcie atrakcyjne. Tuż po pauzie Michał Motyka zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem Skałki, ale nie zemściło się to na przyjezdnych. W 55. minucie M. Motyka oddał strzał, piłka trafiła do P. Motyki, który zobaczył, że nieźle ustawiony jest Adrian Dobija. Pomocnik wiedział, co z futbolówką zrobić, podwyższając przewagę swojej drużyny. Po godzinie jednak na murawie zameldował się Dominik Natanek, który wyraźnie podbudował gospodarzy. W 65. minucie rutynowany napastnik wolejem zmusił do kapitulacji Wiesława Arasta, po czym kilka następnych minut upłynęło pod znakiem dobrej, ofensywnej gry Skałki. – Mieliśmy przewagę, wyraźnie „poczuliśmy krew”, a nasze akcje napędzały się – klaruje Dawid Szczotka, trener miejscowych. Bliski wyrównania był m.in. Mateusz Pochopień, który posłał piłkę nad celem.
Wszystko zmieniło się w 77. minucie. Grający trener Skałki próbował odegrać piłkę do bramkarza, ale przechwyt zaliczył w owej sytuacji P. Motyka, który nie omieszkał bezwzględnie z prezentu skorzystać. Dopiero wtedy Bory miały mecz pod kontrolą. Na finiszu P. Motyka skompletował hat-tricka, choć wcześniej zarówno on, jak i Rafał Duraj czy Robert Motyka mogli wobec świetnych szans zaistnieć w gronie strzelców.