Nic jednak bardziej mylnego – znacznie lepiej wypadł w niej skoczowski zespół, co znalazło odzwierciedlenie w wyniku. – Nie przywiązuję do niego zbytniej wagi. Idealny mecz w naszym wykonaniu to wcale nie był. Skupialiśmy się na płynności gry, przechodzeniu z obrony do ataku, traktując to spotkanie jako kolejną jednostkę treningową. Ciężko pracujemy i trzeba cieszyć się z małych rzeczy, a więc w tym przypadku goli zdobywanych także po wypracowanych akcjach – oznajmia Bartosz Woźniak, szkoleniowiec Beskidu, który sparing zakończył efektownym triumfem 4:1.

O bądź co bądź okazałe łupy skoczowian zadbał w największej mierze jeden z graczy testowanych, zapisując na swoim koncie „dwupaka”. Marcin JaworzynCezary Ferfecki, którzy na murawie zameldowali się po zmianie stron, kolejne bramki dołożyli, gdy drużyna z Wilkowic zdołała odpowiedzieć strzałem Mateusza Kubicy z okolic 20. metra.

Więcej powodów do zadowolenia, aniżeli wspomniany gol o statusie honorowego, lider „okręgówki” bielsko-tyskiej nie miał, co stanowić może jednak zaskoczenie dla postronnych obserwatorów. – Jasno trzeba sobie powiedzieć, że Beskid wyglądał lepiej pod względem motoryki i to się przełożyło na rezultat. Zaliczyliśmy naprawdę mocny mikrocykl poprzedzający ten mecz i było widać w nogach kawał wykonanej pracy. Na tym etapie przygotowań to normalne – stwierdził Daniel Kasprzycki, pełniący rolę grającego trenera.