Kolejnym gościem naszej cowtorkowej STREFY WYWIADU jest zawodnik, który  w wieku 21 lat zebrał już sporo doświadczenia futbolowego. Jego historia zaczęła się w Żywcu, piłkarskie szlify zbierał jednak w Krakowie. Przed państwem Przemysław Jurasz, obecnie zawodnik Koszarawy Żywiec, z którym rozmawiał wysłannik naszego portalu, Arkadiusz Oczko.

swit ciecina marcin koziol przemek jurasz

SportoweBeskidy.pl: Na sam początek opowiedz, jak to się stało, że zacząłeś grać w piłkę. Kiedy pierwszy raz udałeś się na trening?  Przemysław Jurasz: Chodziłem wtedy do trzeciej klasy podstawówki z Kamilem Kozłem, który teraz gra w Świcie Cięcina. Przyjaźniłem się z nim, to właśnie on wyciągnął mnie na pierwszy trening, w ówczesnej Śrubiarni Żywiec, którą trenował Seweryn Kosiec. Kilka dni później rozegrał swój pierwszy mecz. No i się zaczęło...

SportoweBeskidy.pl: No właśnie... zaczęło się. Twoim następnym klubem była Cracovia Kraków. Nie każdemu dane jest spróbować swoich sił w szkółkach ekstraklasowego klubu. Jak Ty tam trafiłeś i jak wspominasz te czasy? P.J.: Pamiętam, że ogłoszono duży nabór do drużyny chłopaków z rocznika 1994. Pojechałem na testy, sprawdzali mnie pod względem kondycyjnym, merytorycznym i technicznym. Udało mi się tam zostać. Występowałem w juniorskich drużynach Cracovii przez dwa sezony. Jak wspominam te czasy? Bardzo fajnie. W szatni panowała super atmosfera, rozumiałem się z chłopakami. Wiele nauczyłem się tam na pewno piłkarsko. Spory nacisk kładą tam na technikę i wytrzymałość. Jest kilka różnic między tamtą akademią, a tą żywiecką. Tam bardzo starają się, aby zawodnicy dobrze się uczyli, zachęcają do nauki, zdania matury. To bardzo ważne. Różnica jest także pod względem szkoleniowym, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Miałem przyjemność uczestniczyć w zajęciach prowadzonych przez trenerów mających za sobą mnóstwo meczów w ekstraklasie.

SportoweBeskidy.pl: Do pierwszej drużyny "pasów" jednak się nie przebiłeś... P.J.: Może zabrakło mi umiejętności? Może troszkę szczęścia? A może tego i tego. Przebić się jest bardzo trudno wychowankowi, polskie kluby nie stawiają na zawodników ze swoich drużyn juniorskich. Chciałbym też zaznaczyć, że w moim roczniku tylko jeden chłopak był z Krakowa, reszta z okolic i dalej położonych miast. Gdzieś dalej jest ta mentalność, że lepiej kupować zawodników. Gdy został mi rok wieku juniora nie zgłoszono mnie do rozgrywek w Młodej Ekstraklasie. Poczułem, więc, że pora wracać...

SportoweBeskidy.pl: No właśnie, wylądowałeś w Pewli Małej. Nie było ofert z wyższych lig? P.J.: Były, ale nie były one konkretne. Zadzwonił do mnie ówczesny prezes Pewli Daniel Dybczak za namową Piotra Tymińskiego i zacząłem grać dla Pewli. Moim priorytetem było występować już w seniorskiej piłce, chciałem zrobić ten krok w przód. Pewel Mała mi to zagwarantowała. Po roku gry dla tego klubu ponownie wyjechałem do małopolski, gdzie grałem w krakowskiej "okręgówce". Po jednej rundzie był mną zainteresowany klub z wyższej ligi, ale nie doszedłem z nim do porozumienia. Po prostu nie pogodziłbym treningów z pracą, a z samej gry w piłkę nie dałbym rady wyżyć. Moim następnym klubem był więc Świt Cięcina. 

Koszarawa radosc dzierz

SportoweBeskidy.pl: Dziś grasz w Koszarawie Żywiec. Jak odbierasz ten klub? P.J.: Na pewno organizacyjnie jest to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy klub na Żywiecczyźnie. Dlatego też postanowiłem tutaj zostać na kolejny sezon. Panuje tutaj także świetna atmosfera. Piłkarsko także nie prezentujemy się źle. W trakcie tego okienka odeszło od nas dwóch czołowych zawodników, ale mamy ich kim zastąpić. Sądzę, że stać nas aby namieszać w tym sezonie. Wszystko zweryfikuje jednak liga. 

SportoweBeskidy.pl: W sobotę święto piłkarskie na Żywiecczyźnie. Derby Koszarawy z Góralem. Jaki wynik typuje defensor "niebiesko-czarnych"? P.J.: Wygramy! Konkretnie będzie 3:1 (śmiech).

SportoweBeskidy.pl: Hattrick Przemysława Jurasza? P.J.: Bardzo bym tego chciał (śmiech).

SportoweBeskidy.pl: Tego Ci życzę, dziękuję za rozmowę. P.J.: Dziękuję również.