
Z dramaturgią na finiszu
Ciekawie zapowiadające się starcie Smreka Ślemień z Borami Pietrzykowice zakończyło 17. kolejkę "okręgówki" żywiecko-skoczowskiej.
Nic nie wskazywało na to, że mecz drużyn z Żywiecczyzny dostarczy aż tak wielkich emocji. Fajerwerków długo w nim nie było, a ku zwycięstwo zdawał się dość pewnie zmierzać Smrek. Gospodarze gole zdobywali po strzałach Piotra Górnego - przed przerwą najprzytomniej odnajdującego się po akcji Marcela Ormańca w następstwie rzutu z autu, zaś w drugiej części puentując w odpowiedni sposób wysiłek Davida Bagatina. Strzelec bramek dla ekipy ze Ślemienia mógł nawet mieć na koncie hat-tricka, lecz na przeszkodzie stanęła poprzeczka.
Istotnym osłabieniem miejscowych okazało się brak w składzie po pauzie Szymona Stawowczyka, dającego swoim kolegom pewność "w tyłach". I tak jednak piłkarze Borów nie za bardzo potrafili dobrać się do przeciwnika, bo gdy dochodzili do dogodnych sytuacji, jak Gabriel Duraj w premierowej odsłonie czy Adrian Duraj po zmianie stron, to oddawali strzały z łatwością łapane przez Rafała Pępka. Determinacja i wiara w szeregach pietrzykowiczan finalnie popłaciła.
Doliczony czas gry przyniósł szokujące zdarzenie z perspektywy gospodarzy. Po kornerze celną główką popisał się Jakub Sołtysik, a na tym Bory nie poprzestały. W 93. minucie długą piłkę w pobliże bramki Smreka zagrał Sołtysik, przed polem karnym dopadł do niej Paweł Duraj, który uderzył wolejem ponad Pępkiem. - Gra się do końcowego gwizdka i my to dziś pokazaliśmy. Wielkie słowa uznania dla chłopaków za determinację do samego końca - zaznacza Sebastian Komraus, szkoleniowiec gości, którzy jako pierwsi na wiosnę zatrzymali zwycięski marsz Smreka na boisku w Lachowicach.
Miejscowi z rozstrzygnięcia cieszyć się nie mogli. - Gra "na hurra" w końcówce nie popłaciła. Koncentracji ewidentnie nam zabrakło i tylko do siebie możemy mieć pretensje, że nie odnieśliśmy zwycięstwa, które było tak blisko - klaruje Sławomir Bączek, trener Smreka.