Żywczanki w derbowej konfrontacji z bielskim Rekordem nie ustrzegły się kosztownych pomyłek indywidualnych. Już na samym wstępie meczu błąd przy wyprowadzeniu piłki, a następnie w kryciu w pobliżu bramki doprowadziły do gola dla gospodyń. I choć w kolejnych minutach premierowej części sparingu podopieczne Macieja Wejnera wypracowały sobie kilka obiecujących szans, to ani w sytuacjach sam na sam Maja Stopka, Katarzyna Wnuk i Renata Warunek nie dysponowały dostateczną precyzją, ani też zamieszania przy rzutach rożnych niczego konkretnego nie przyniosły.

Bardziej obfita w trafienia była połowa rewanżowa przy Startowej. Wpierw rezultat podwyższyły „rekordzistki”, dodajmy z wydatną pomocą zawodniczek z Żywca. Strata w środkowej strefie boiska, następnie nieporozumienie w bloku obronnym, wreszcie indywidualna pomyłka na prawej flance i niedostateczne krycie przy sytuacyjnym uderzeniu spowodowały konieczność odrabiania pokaźnego dystansu. Tylko częściowo to się udało, gdy z rzutu rożnego dokładnie dośrodkowała Petra Zdechovanova, a głową z 5. metrów idealnie przymierzyła Patrycja Rżany.

Sparingowa potyczka spełniła dla żywieckiego zespołu nadrzędne cele. – Założenia były takie, aby dużo biegać i określone aspekty realizować. I w zasadzie poza półgodzinnym fragmentem otwierającym spotkanie, gdy graliśmy niedokładnie, a chaos w poczynaniach był widoczny, swoje mniej lub bardziej konsekwentnie robiliśmy – mówi trener Wejner. – Wygrać oczywiście chcieliśmy, ale wynik po zaledwie dwóch jednostkach treningowych ma tu mniejsze znaczenie – dodaje szkoleniowiec ekipy ekstraligowej.