Dla wyżej notowanych gości mecz do jego połowy daleki był od komfortowej przeprawy. Nie dość, że ofensywa Sokoła nie grzeszyła skutecznością, to jeszcze przy kilku groźnych wypadach „dwójki” GKS-u najwyższą czujność zachowywać musiał między słupkami Mariusz Konior. Scenariusz rywalizacji „na styku” uległ diametralnej odmianie, kiedy drużyny zamieniły się stronami...

W 49. minucie Sokół wreszcie swego dopiął. Akcja rozegrana w bocznym sektorze boiska przeniosła się w kierunku światła bramki, na strzał z okolic 18. metra zdecydował się Michał Talik, a piłka swój lot zakończyła „w sieci”. Przyjezdni byli już wówczas znacznie bardziej spokojni o wynik, a to przełożyło się na pewność i sumienność w ofensywie. Przed godziną spotkania prowadzenie ekipy ze Słotwiny podwyższył jej grający trener Przemysław Jurasz, który głową uderzył bezbłędnie po „centrze” Damiana Stawickiego z rzutu rożnego. W 63. minucie jakiekolwiek nadzieje gospodarzy na sprawienie niespodzianki zostały bezpowrotnie rozwiane. Talik po wyjściu z kontrą podał do Bartłomieja Wandzla, który nie miał problemów z finalizacją akcji. Ostatni kwadrans konfrontacji to znakomita skuteczność Kamila Urbańca, który w obrębie „16” aż 3-krotnie zachował się jak należy, dobijając ambitnego, ale jednak słabszego przeciwnika.

– Chcieliśmy wygrać i taki też był nasz cel, aby iść dalej w pucharowych rozgrywkach – zaznacza Jurasz, nie szczędząc także pochwał pod adresem „Fiodorów”. – Rywal chciał grać w piłkę i choć może takie podejście rzutuje na razie na wyniki, to w przyszłości będą z takiej pracy pożądane efekty – dodaje szkoleniowiec Sokoła.