
Z golami tylko tata i syn
W Ustroniu po raz 2. tej zimy do sparingowej potyczki przystąpiła Kuźnia. Dla gości z Puńcowa była to natomiast testowa premiera.
I choć jej wynik okazał się całkowicie po myśli gospodarzy, to V-ligowiec powodów do wstydu w następstwie zaprezentowanej formy nie ma. – Gdyby samego wyniku nie brać pod uwagę, to sparing wypadł dla nas na plus. Sporo stwarzaliśmy sobie dobrych sytuacji, radziliśmy sobie z pressingiem przeciwnika, poza tym dużo było biegania i uniknęliśmy kontuzji – mówi z optymizmem Michał Pszczółka, grający szkoleniowiec Tempa.
Przyjezdni na przestrzeni sobotniego test-meczu kilka razy byli o centymetry od skierowania piłki do „świątyni” Kuźni. Maciej Rucki w następstwie ponowienia po stałym fragmencie uderzył z 7. metra obok słupka, szczęścia zabrakło również w drugiej odsłonie Adamowi Morysowi, który dobijał futbolówkę stemplującą wcześniej poprzeczkę. Powodzenie przynieść mogło poza tym podanie Adama Kalety wzdłuż bramki, z interwencją defensorów Kuźni ubiegających w ostatniej chwili odpowiednio ustawionego Jakuba Legierskiego.
Kuźnia? Ciosy zadała, gdy sparing zbliżał się ku nieuchronnemu końcowi. W 88. minucie zaskakującym dla golkipera zespołu z Puńcowa okazał się lob Łukasza Sikory. Trafienie ustalające rezultat konfrontacji zaliczył jego tata – Adrian, który popędził z kontrą po kornerze egzekwowanym przez Tempo i sytuacji sam na sam nie zaprzepaścił. Odnotować należy, że wcześniej ustronianie atakowali rzadko, co nie znaczy, iż przewagi uzyskać nie mogli. Tu do zapamiętania zwłaszcza uderzenie, jakie oddał Mykola Bui, któremu na przeszkodzie stanął słupek.