Trener Szymon Waligóra po kilku wcześniejszych sparingach mówił, że jego podopieczni mają problem z koncentracją w początkowych fazach spotkań. Jak widać, parafrazując powiedzenie o rozwiązaniu problemów z kibicami za naszą zachodnią granicą, „w Czańcu sobie poradzili”, bowiem po pierwszym kwadransie IV-ligowiec prowadził różnicą aż 3 goli. Najpierw Patryk Świniański udanym dryblingiem zwiódł rywala i dograł do Oleksandra Apanchuka, który zdążył już przyzwyczaić do tego, że dobrych sytuacji nie zwykł marnować. Potwierdził to zresztą w 13. minucie, kiedy to skorzystał z błędu zawodników z Międzyrzecza podczas wyprowadzenia piłki i zaliczył następne trafienie.

 

W 15. minucie zawodnicy IV-ligowca także przejęli futbolówkę blisko bramki przeciwnika, a z dośrodkowania w pole karne skorzystał Kacper Gawor. 120. sekund później odpowiedzieli zawodnicy reprezentanta „okręgówki”. Zespołową akcję napędziła dwójka Michał Czernek-Marek Sobik, a ten drugi obsłużył podaniem Mieczysława Sikorę i piłka zatrzepotała w siatce. Próbował także Konrad Kuder, kiedy to z rogu „16” egzekwował rzut wolny, ale na posterunku był bramkarz LKS-u.

 

 

Szkoleniowiec KS-u Międzyrzecze Arkadiusz Rucki zwracał po meczu uwagę na fakt, że dużą rolę w tym spotkaniu odgrywał mocny wiatr, który skutecznie torpedował poczynania drużyny, której akurat wiał w oczy. W drugiej odsłonie jego podopieczni mieli akurat w ruchach powietrza sprzymierzeńca i stworzyli kilka okazji, których nie zdołali jednak wykorzystać. Próbowali m.in. Dawid Ogrocki, Czernek, Sobik czy Sikora, ale znakomitą dyspozycję między słupkami zaprezentował Patryk Kierlin. I to właśnie jego koledzy z drużyny zdobyli jedynego gola w drugiej połowie. Po długim zagraniu interweniującego Pawła Górę uprzedził O. Apanchuk. Ukrainiec tym samym skompletował hat-tricka.

 

- Myślę, że mecz wyglądałby inaczej, gdyby nie panujące warunki atmosferyczne. Wiatr bardzo utrudniał poczynania obu zespołom, a w pierwszej połowie sprzyjał naszemu rywalowi. Nie ustrzegliśmy się prostych błędów, sami nie wykorzystywaliśmy stworzonych sytuacji. Mocno popracowaliśmy na tle mocnego przeciwnika, który cieszy się uznaniem i renomą, co potwierdza na boisku. Wynik nie odzwierciedla jednak tego, co działo się na boisku. Cieszyć może fakt, że błędy przytrafiły się nam w sparingu, a nie w meczu mistrzowskim. To był bardzo pozytywny sparing - podsumował szkoleniowiec pokonanych.