Zgoda, jaka zapanowała wraz z końcowym rozstrzygnięciem derbów, pozostawiła po obu stronach niedosyt. Gospodarze żałowali, że wypuścili prowadzenie i nie dobili Błyskawicy. Goście tego, że mimo bramkowych szans sami nie zdobyli przewagi jeszcze w pierwszej połowie spotkania...

Wejścia w pole karne Bartłomieja Szołtysa, Patryka SzołtysaEryka Rybki były w premierowej części realnym zagrożeniem dla puńcowian. Brakowało jednak odpowiednich decyzji, aby zmusić Wojciecha Maciejowskiego do sięgania „za kołnierz”. Tempo też próbowało. „Centrostrzał” Jakuba Suchanka przyniósł ostemplowanie poprzeczki, zaś dogrania Jakuba Legierskiego wzdłuż bramki żaden z zawodników miejscowych nie sfinalizował.

Po przerwie obie ekipy miały zakusy na strzelenie gola. Z przewrotki uderzał w zamieszaniu Jakub Węglorz, w same „widły” zmierzało uderzenie B. Szołtysa sprzed pola karnego. Maciejowski był na posterunku. Wreszcie to jednak piłkarze Tempa mieli powody do radości. W 55. minucie dograł Szymon Gabryś, a na wślizgu futbolówkę do siatki wpakował Adam Morys. Za moment mogło być 2:0, ale w bardzo komfortowej sytuacji, choć pod naporem jednego z obrońców Błyskawicy – spudłował Alan Pastuszak.

Stopniowo na boisku robiło się coraz bardziej nerwowo, a szarpana gra zaburzała nieco jakość widowiska. Co najważniejsze, to zmiana rezultatu w 88. minucie. B. Szołtys popisał się dobrą wrzutką, a Błażej Bawoł głową zapewnił drogomyślanom punkt w delegacji. Gospodarze kwestionowali w tej sytuacji trafienie, bowiem sędzia nie przerwał gry po starciu, w którym poturbowany został Tomasz Czyż.