Rywalizacja w Wieprzu przebiegała z początku pomyślnie dla Stali-Śrubiarnia, która przewagę udokumentowała w 20. minucie. Najlepiej w polu karnym po krótko rozegranym kornerze odnalazł się Mateusz Hernas, głową kierując piłkę do celu. Na tym zyski żywczan w sobotnim test-meczu dobiegły końca, choć okazji, by ponownie dokonać egzekucji nie brakowało. Obok bramki główkował w idealnej sytuacji Jakub Pieterwas, uderzenie tą samą częścią ciała w wykonaniu Hernasa obiło z kolei słupek.

Radziechowianie za to właśnie w drugiej odsłonie spotkania byli skuteczniejsi. W 68. minucie Wojciech Barcik uruchomił dalekim wyrzutem Kacpra Mariana, który po wygraniu biegowego pojedynku skierował futbolówkę obok bezradnego Dominika Syca. W 74. minucie było już 2:1 dla „Fiodorów”. Główkującego Mateusza Janika staranował golkiper Stali-Śrubiarnia, zasadnie więc arbiter wskazał na „wapno”, a z niego sprawiedliwość wymierzył Marcin Byrtek. To zdarzenie ustaliło wynik sparingu. – Dopisało nam sporo szczęścia, bo rywal swoje szanse bramkowe miał, ale pokazaliśmy się z niezłej strony na tle mocnego przeciwnika – podkreśla Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec GKS-u.

W żywieckich szeregach przegrana przyjęta została ze spokojem. – Cenię sobie ten premierowy w tym roku mecz na trawie. W pierwszej połowie jeszcze w miarę to wyglądało w aspekcie budowania gry, później jednak oglądaliśmy typową „młóckę”, która z meczem piłkarskim nie miała wiele wspólnego – zaznacza trener gości Seweryn Kosiec.