
Zlekceważyli rywala?
Punktujący ostatnio konkretnie GLKS Sferanet Wilkowic odrobił ligową zaległość w Wiśle Wielkiej, przystępując do meczu z gospodarzami jako faworyt.
Odpowiedź na pytanie postawione w tytule wydaje się w kontekście dzisiejszego meczu zasadna, wszak ekipa z Wilkowic mierzyła się z zespołem zamykającym tabelę „okręgówki”. – Nie powiedziałbym, że przeciwnika zlekceważyliśmy. Nie zagraliśmy po prostu dobrego meczu, a kluczowe w nim okazały się nasze błędy indywidualne, którymi trzymaliśmy gospodarzy „przy życiu” – klaruje szkoleniowiec przyjezdnych Krzysztof Bąk.
Na nic zdał się dobry start spotkania. W 15. minucie Dawid Kruczek główkował w słupek, ale z dobitką podążył Dominik Kępys. Ze skromnego zapasu bramkowego wilkowiczanie długo się nie cieszyli. W 24. minucie w niepotrzebny drybling wdał się Yehor Tylniak, a konsekwencją owego zachowania była strata piłki i faul w obrębie „16”. I właśnie strzałem z rzutu karnego Radosław Tabiś ustalił wynik rywalizacji przed przerwą.
Rozczarowań dalszych piłkarze GLKS Sferanet doświadczyli po zmianie stron. W 51. minucie niefortunnie interweniował Marek Kolarczyk, który uderzenie Błażeja Gada odbił w ten sposób, że futbolówka wylądowała w bramce strzeżonej przez Richarda Zajaca. Powtórnie defensywa zespołu z Wilkowic nie zachowała czujności w minucie 55. Po kornerze wynik na 3:1 dla LKS-u podwyższył głową Michał Żupa. Niekorzystny przebieg zdarzeń gości nie zniechęcił, ale z kilku obiecujących szans na gole wykorzystali raptem tą z 68. minuty. Łukasz Szędzielarz precyzyjnie dorzucił piłkę z rzutu wolnego, a Kruczek z 5. metrów przywrócił wilkowiczan nadzieję na punktowe łupy. Te i owszem były w zasięgu, ale doskonałe okazje, aby przynajmniej zgarnąć wyjazdowe „oczko” zaprzepaścili Oskar Dudys oraz Kolarczyk.