
Znów zaskoczyli
Po wygranej nad Fortecą Świerklany zespół z Milówki pokazał, że nadal jest skory urywać punkty drużynom z czołówki. Pokazał to sobotni mecz z LKS-em Czaniec.
- Dzisiaj zagraliśmy przeciwko najlepszej drużynie z jaką przyszło nam się mierzyć w obecnej rundzie. Rywale pokazali wysoką kulturę gry, organizację i umiejętności. Tym bardziej jestem dumny z chłopaków, że potrafiliśmy nie tylko walczyć, ale też grać odważnie i na wysokim poziomie. Szanujemy ten punkt – bo pokazaliśmy, że potrafimy stawić czoła najlepszym - mówi Sebastian Gierat, szkoleniowiec Podhalanki.
Zespół z Milówki przywykł do tego, iż w początkowej fazie meczu stwarza sobie klarowną okazję. Tak też było w spotkaniu z LKS-em. Na wstępie, zabrakło centymetrów Dominikowi Słowikowi, aby sfinalizować oskrzydlającą akcję Mikołaja Stasicy. Bardziej skuteczni byli gracze z Czańca. W 11. minucie gospodarze objęli prowadzenie, gdy dogranie z prawej strony Filipa Żuchniewicza golem zakończył Patryk Świniański. Później obie ekipy miały swoje okazje. LKS trafił w poprzeczkę, natomiast po stronie Podhalanki próbowali "odgryźć się" Stasica i Słowik.
Ekipa z Milówki czekała na swój moment i się doczekała. W 78. minucie Michał Gluza dopadł do odbitej piłki do słupka i ulokował ją w siatce. Jak można domniemywać, końcówka była bardzo "gorąca". Nkululeko Martin Zulu zbyt długo zwlekał w sytuacji sam na sam, a Mateusz Balcarek minimalnie niecelnie uderzał ze stojącej piłki. W 86. minucie to jednak LKS miał piłkę meczową. Andrii Apanchuk trafił jednak w słupek. W doliczonym czasie próbował jeszcze Bartłomiej Borak, ale jego strzał głową świetnie obronił bramkarz Podhalanki i mecz zakończył się podziałem punktów.