I być może stawka trochę na poczynania ustronian miała wpływ, bo nie zdołali oni osiągnąć nad rywalem przewagi gwarantującej spokojne przebrnięcie przez dzisiejszą batalię. I owszem – Kuźnia atakowała częściej i stwarzała zagrożenie, ale to goście z Tworkowa doczekali się „setki”. W 27. minucie pojedynek z zawodnikiem LKS-u wygrał Michał Skocz. Jak ważna była to interwencja bramkarza, wszyscy przekonali się na samym finiszu premierowej połowy spotkania, gdy wreszcie gospodarze dopięli swego. W 43. minucie Łukasz Tarasz wycofał piłkę przed „16”, tam znajdował się dobrze ustawiony Mykola Bui, który pewnym uderzeniem po ziemi otworzył rezultat. Zanim pauza nastąpiła po błędzie jednego z defensorów LKS-u „oko w oko” z golkiperem przyjezdnych stanął Michał Pietraczyk, by za moment fetować trafienie na 2:0.

Po powrocie drużyn do boiskowej rywalizacji emocji za wiele nie było, a to dlatego, że podopieczni Daniela Kubaczki przebieg wydarzeń kontrolowali. Sami kilkukrotnie groźnie atakowali, by wspomnieć o strzelonej, aczkolwiek nieuznanej bramce Michała Rycki czy sytuacji sam na sam Jakuba Fiedora, który skutecznością się nie wykazał. Nieco zrezygnowani goście raz pokusili się o uderzenie zwiastujące częściowe odrobienie strat. W sukurs Skoczowi przyszedł jednak słupek.

– Mamy kolejne ważne punkty. I dobrze, że tak się stało, bo scenariusz wcale tak korzystny dla nas być nie musiał, gdyby to przeciwnik wykorzystał swoją najlepszą okazję – komentuje szkoleniowiec ustrońskiej Kuźni.