W Dankowicach zawsze spotkania toczone są w szybkim tempie, zwłaszcza gdy Pasjonat rywalizuje z drużyną zza miedzy. - Widać było wielką mobilizację w szatni. Chłopaki chcieli dzisiaj wygrać, zagrać na maksa - podkreśla rangę meczu tej kategorii Artur Bieroński, trener gospodarzy. - Mecze derbowe rządzą się swoimi prawami. Liczyliśmy jednak na to, że dziś punktów nie stracimy - dodał Marcin Biskup, człowiek odpowiedzialny za wyniki MRKS-u Czechowice-Dziedzice. A co ich podopieczni pokazali na boisku?

Jako pierwszy, bo już w 13. minucie, powody do radości miał Bieroński, gdy Jakub Ogiegło obrócił się w polu karnym i pewnym uderzeniem pokonał Tomasza Łysonia. Przewaga miejscowych była widoczna, a i na brak okazji bramkowych sympatycy nie mogli narzekać. Wpierw Marcin Filapek nie zdołał podwyższyć prowadzenie, niebawem w jego ślady powędrował Tomasz Magiera. I gdy wszyscy spodziewali się, że pierwsza połowa zakończy się wynikiem 1:0, przyjezdni wyrównali. W obrębie pola karnego faulowany został Wojciech Szal, którego z "11" metra pomścił Mateusz Żyła. To zapowiadało dobrą drugą połowę. 

Piłkarze MRKS-u po zmianie stron grali odważniej, co miało przełożenie na zagrożenie pod świątynią Adriana Śmiłowskiego. Golkiper Pasjonata świetnie interweniował jednak zarówno po główce Rafała Adamczyka, jak i po strzale Szymona Jastrzębskiego. W 52. minucie nieoczekiwanie na prowadzenie wyszli dankowiczanie. W polu karnym najwyżej do piłki wyskoczył Ogiegło, który wraz z kolegami celebrował gola popularną "kołyską" na cześć nowo narodzonej córeczki Wojciecha Sadloka, notabene asystenta przy ów bramce. Poddenerwowany MRKS-u sześć minut później po raz wtóry dał się zaskoczyć. Katastrofalny błąd Łysonia z zimną krwią wykorzystał Magiera. I choć goście za sprawą Żyły - zdobył gola lewą nogą wykorzystując podanie Michała Adamusa - zdołali gospodarzy jeszcze zaczepić, to do doprowadzania do wyrównania czasu już zabrakło.