Spotkanie zaczęło się idealnie dla landeczan. Już po 30 sekundach gry gospodarze cieszyli z bramki, gdy Dawid Pisarek głową pokonał bramkarza BKS-u. I to było tyle jeśli chodzi o bramkowe łupy w tej części meczu. Jego tempo nie należało do bardzo zawrotnych. W 12. minucie groźny strzał z dystansu oddał Dawid Lech, jednak piłka minęła bramkę. Spójnia natomiast dwukrotnie stanęła przed doskonałą szansą na zdobycie bramki. Próbowali Kamil Jonkisz oraz ponownie Pisarek - w obu sytuacjach bardzo dobrze interweniował testowany bramkarz BKS-u. 

 

Znacznie lepsze widowisko zobaczyli kibice w drugiej połowie. Bialska Stal po zmianach postawiła na odważniejszą grę w ofensywie. To przyniosło zamierzony rezultat w 51. minucie, gdy Mykola Markov skutecznie dobił piłkę odbitą od bramkarza. Chwilę później BKS mógł prowadzić, lecz testowany zawodnik trafił w słupek. 

 

W 71. minucie sytuacja ta zemściła się dla bialskiej Stali w 71. minucie, gdy bramkarz czerwono-żółto-zielonych został zaskoczony strzałem z dystansu przez testowanego gracza Spójni Landek. Ostatecznie BKS odwrócił losy meczu w samej końcówce, gdy Jakub Pilch głową ulokował piłkę w siatce po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. 

 

- Wciąż dużo pracy przed nami. Mieliśmy jednak swoje dobre momenty. Jestem zadowolony z sytuacji, które stworzyliśmy, bo mieliśmy ich więcej klarownych od rywala. Do poprawy jednak wciąż jest budowanie akcji - mówi nam Mateusz Wrana, trener Spójni.