Zawodnik Spójni Marcin Preisner w 65. minucie pojawił się na placu gry. I nie byłoby w tym nic niestosownego, gdyby nie fakt, że już po meczu okazało się, iż nazwisko owego piłkarza w protokole meczowym nie zostało zamieszczone. To błąd oczywisty, który ekipa z Landeka przypłaci niechybnie walkowerem. O tyle żałować ma czego, że boiskowa rzeczywistość była na „Górce” z perspektywy landeczan całkiem przyjemna.

W statystyce po stronie goli strzelonych zameldował się jedynie Szymon Gołuch i tyczy się to bez wyjątku wszystkich piłkarzy przebywających na boisku podczas IV-ligowych derbów. Obie bramki, jakie przyjezdni strzelili, były następstwem świetnej egzekucji napastnika, ale i równocześnie błędów w defensywie bielskiej „dwójki”. W 44. minucie piłkę fatalnie wycofał Mateusz Lipp, zaś w 77. minucie pułapkę ofsajdową źle założył Szymon Mroczko, co umożliwiło Gołuchowi pokonanie Jakuba Wasztyla i spożytkowanie asysty Jakuba Wojtyły.
 



Goście mieli wówczas niemal pełną satysfakcję dobrze realizowanego planu na trudne wyjazdowe spotkanie, bo też nie zemściły się na nich sytuacje z wstępnej fazy drugiej połowy, zwłaszcza ta Wojciecha Pisarka, który z 5. metrów nie potrafił golkipera bielszczan pokonać. – Po 50. minutach mecz powinien być zamknięty. Cóż z tego, że młody i wybiegany zespół Podbeskidzia był częściej przy piłce, kiedy nie przekładało się to na nic konkretnego – mówi trener landeczan Krystian Odrobiński.

– Po takim meczu może przybyć dużo siwych włosów, bo prowadziliśmy grę w ataku pozycyjnym, a przeciwnik, który oddał nam pole gry próbował tylko sporadycznie kontrować. Tymczasem to nasze błędy w defensywie przyczyniły się do takiego, a nie innego wyniku – zauważa Adrian Olecki, szkoleniowiec Podbeskidzia II. Niezłe szanse gospodarze także mieli. W premierowej odsłonie po stałym fragmencie główkował Tomasz Górkiewicz, powodzenie przynieść mógł również strzał Konrada Bukowczana z dystansu. Z kolei w części rewanżowej szanse na zmianę losów potyczki na murawie marnował Antoni Rozmus. Obie drużyny – tu już całkowicie zgodnie – domagały się podyktowania rzutów karnych – bielszczanie na początku meczu, przyjezdni krótko po powrocie z szatni.