
3:0 to też „niebezpieczny” wynik
Świadkami meczu, który miał diametralnie odmienne oblicza byli kibice w Cieszynie. Ku ich uciesze gospodarze długo wiedli prym, ale w pełni zadowoleni wraz z zakończeniem potyczki ze Smrekiem Ślemień być nie mogli.
Nieszczęścia Smreka rozpoczęły się w 12. minucie. Rzut wolny w swoim stylu wykonał wówczas Ireneusz Jeleń, a wrzutkę swojego taty wykorzystał bezwzględnie głową Jakub Jeleń. Sytuacja gości stała się trudna, gdy nadeszła pauza, bo tuż przed gwizdkiem ją oznajmiającym I. Jeleń na gola zamienił nieporozumienie w defensywnych szykach ekipy ze Ślemienia. Jakby tego było mało, w 50. minucie cieszynianie zadali przeciwnikowi kolejny cios. Po kornerze piłka została wyekspediowana przez obrońców wprost pod nogi I. Jelenia, który z okolic 20. metrów znakomicie przymierzył. Radość w szeregach Piasta była zrozumiała, ale jak niebawem się okazało – przedwczesna...
– Nie był to na pewno jednostronny mecz, choć wynik 3:0 po 50. minutach mógł na to wskazywać. Byliśmy cierpliwi w naszych poczynaniach i to popłaciło. Role się zupełnie odwróciły – opowiada Piotr Jaroszek, szkoleniowiec beniaminka „okręgówki”, który po upływie godziny rywalizacji zainicjował szaleńczy pościg.
Przyjezdni nabrali rozpędu, gdy Szymon Stawowczyk sfinalizował sytuację sam na sam z Damianem Ferfeckim po prostopadłym podaniu Deiversona Limy. Na dobre wiara w osiągnięcie korzystnego rezultatu nad Olzą pojawiła się w szeregach Smreka w 70. minucie. Lima perfekcyjnie wykonał rzut wolny zza „16”, zaordynowany po przewinieniu popełnionym wobec Riana Machado. Na 10. minut przed końcem był już remis. Z lewego skrzydła w pole karne przedarł się Filip Bąk, popisującym się uderzeniem zapewniającym gościom zgoła niespodziewane wyrównanie, a w ostatecznym rozrachunku wyjazdowe „oczko”. Końcowe minuty konfrontacji to ataki Piasta, ciąg dalszy stwarzania zagrożenia za sprawą stałych fragmentów i najbardziej klarowna okazja, gdy zagrania głową J. Jelenia żaden z jego kolegów nie „domknął”.
Trudno dziwić się, że podział punktów w zaistniałych okolicznościach bardziej ukontentował zespół, który zdawał się być już pogodzony z przegraną. – Wyszliśmy z ciężkiej sytuacji, natomiast sam przebieg spotkania oceniłbym na remis jako rozstrzygnięcie sprawiedliwe – zaznacza Jaroszek. – Nasza reakcja przy prowadzeniu 3:0 była najgorsza z możliwych. Chyba zbyt wcześnie uznaliśmy, że mecz jest zakończony. O to mamy do siebie spore pretensje, bo kumulacja błędów spowodowała to, że nie odnieśliśmy zwycięstwa – analizuje Kamil Sornat, szkoleniowiec drużyny z Cieszyna.