
A może wszystko na wyjazdach?
Patrząc na wyniki uzyskiwane w obecnym sezonie przez LKS Bestwina zastanowienie budzi fakt dużej dysproporcji efektów meczów domowych w porównaniu do tych rozgrywanych na boiskach rywali.
W weekend piłkarze z Bestwiny gościli w Pszczynie. Po godzinie z niewielkim okładem goście uzyskali przewagę 2 goli. Do tego momentu byli zespołem lepszym, a przebieg boiskowych zdarzeń umiejętnie kontrolowali. Sytuacja diametralnie zmieniła się wraz z „cegłą” dla jednego z zawodników Iskry i bramką kontaktową z 65. minuty. – Nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, graliśmy ekstremalnie nerwowo. Być może w nasze poczynania wkradło się zbyt duże rozluźnienie i nastawiliśmy się przy korzystnym obrocie wydarzeń na łatwe „granko”. To Iskra przejęła inicjatywę – mówi szkoleniowiec bestwinian Sebastian Gruszfeld.
Finalnie wszystko dla przyjezdnych skończyło się pomyślnie. W końcówce Krystian Patroń dołożył kolejnego gola i po raz 8. w sezonie LKS fetował wyjazdowy triumf. – Z perspektywy całego spotkania to zasłużone zwycięstwo – dodaje trener ekipy z Bestwiny. Wspomniana ilość skalpów na „obcych” boiskach robi wrażenie, gdy weźmiemy pod uwagę, że w roli gospodarza bestwiński zespół wygrał raptem 3-krotnie. – Ciężko powiedzieć z czego to wynika i co nas paraliżuje w meczach u siebie, natomiast niewątpliwie coś jest na rzeczy. Cieszyliśmy się zresztą, że z Iskrą przyszło nam zagrać na wyjeździe – podsumowuje Gruszfeld.