Przedstawiciel V ligi do meczu przystąpił w składzie dalekim od optymalnego, a w jego grze nie było widać nadmiernego animuszu. Z tej perspektywy patrząc aż tak bardzo nie dziwi, że ambitni piłkarze z Iskrzyczyna zdołali jako pierwsi strzelić gola. W 35. minucie dokładnym dośrodkowaniem z rzutu rożnego popisał się Wojciech Wilczek, przed bramką odnalazł się w odpowiednim miejscu Jakub Gaszczyk, który oddał strzał wprost do siatki Tempa. Przyjezdni poczuli wówczas, że wyjazdowa konfrontacja to nie przelewki i jeszcze zanim nastąpiła przerwa wyrównali. W 41. minucie z wrzutki Jakuba Suchanka pożytek uczynił raptem 16-letni Samuel Matuszny, zachowujący się w owej sytuacji niczym rutynowany snajper. Puńcowianie mieli kilka innych niezłych okazji, ale je marnowali, by wspomnieć o strzale Alana Pastuszaka z okolic „16” z półwoleja, odbitym przez Patryka Sadloka uderzeniu Matusznego czy niecelnej główce Adama Kalety po „centrze” Suchanka.

Pod znakiem przewagi Tempa przebiegała druga część pucharowego ćwierćfinału. Zaskoczeń żadnych tym razem nie było w kontekście rezultatu. W 63. minucie Matuszny ponownie „zgrzeszył” skutecznością – w pojedynku „oko w oko” z golkiperem Iskry w następstwie asysty Szymona Gabrysia. Przypieczętowanie wygranej puńcowian to już czas doliczony. Kluczowe prostopadłe podanie wykonał tym razem Michał Volkmer, a nadzieje a-klasowicza rozwiał Damian Szczęsny.

Fakt „styku” aż do końcowych sekund potyczki wskazuje na w miarę równorzędny charakter meczu i nadspodziewanie wymagającą przeprawę jednego z faworytów rozgrywek na szczeblu podokręgu. – Przez znaczną część meczu operowaliśmy piłką, podczas gdy rywal polował na stałe fragmenty. Raz z takiej sposobności zdołał skorzystać. Nam nie sprzyjała na pewno nerwowość w kilku sytuacjach, przez co nie potrafiliśmy wcześniej udowodnić naszej wyższości – zauważa Michał Pszczółka, szkoleniowiec zespołu z Puńcowa.