
A zaczęło się tak pięknie...
Skakanie na Holmenkollbakken w Oslo rozpoczęło się pomyślnie z perspektywy beskidzkich reprezentantów. Po prologu aspiracje walki o wysokie lokaty "zgłosił" wiślanin Aleksander Zniszczoł. Im dłużej jednak zmagania trwały, tym nastroje ulegały w biało-czerwonej ekipie pogorszeniu.
128,5 metra - taka odległość sprawiła, że prolog Aleksander Zniszczoł zakończył na znakomitym 6. miejscu. Nieźle poradził sobie również jego klubowy kolega z WSS Wisła w Wiśle - Paweł Wąsek, któremu 120,5 m dało 14. lokatę. Jakub Wolny z LKS Klimczok Bystra, w następstwie próby długości 120,5 m, był 29.
Po pierwszych próbach skoczkowie oddali po 2 w ramach konkursu w Oslo, inaugurującego cykl "Raw Air". Rywalizację zdominował Japończyk Ryoyu Kobayashi (129,5 m i 127 m), wyprzedzając Austriaka Jana Hoerla (126 m i 129 m) oraz Niemca Karla Geigera (126 m i 128 m), który wcześniej wygrał prolog.
Polacy? Najlepszym z nich - tu bez zaskoczenia - okazał się Wąsek (119 m i 123 m). Ale miejsce wiślanina to już jednak rozczarowanie, wszak sklasyfikowano go na 17. pozycji, co wobec absencji najlepszych Norwegów (to pokłosie afery z kombinezonami i dochodzeniem Międzynarodowej Federacji Narciarskiej) trzeba określić jako wynik poniżej oczekiwań i możliwości. 20. był finalnie w Oslo Kamil Stoch, zaś 22. Dawid Kubacki. Pozostali "nasi" - 28. Zniszczoł (118 m w obu seriach) i 31. Wolny (124,5 m i 114 m). Ze stawki wypadł za to zupełnie po premierowym skoku Maciej Kot (44. miejsce).