- Cieszymy się z trzech punktów. Wygraliśmy, mimo pewnych problemów kadrowych, które wynikły przed meczem. Nie mogłem skorzystać od pierwszej minuty z Tomka Janika oraz Kamila Dokudowca. Dostali jednak szansę inni i dobrze ją wykorzystali, choć sam wynik mógł być bardziej okazały - przyznaje na wstępie trener bialskiej Stali, Kamil Sekuła. 

 

Od pierwszych minuty BKS odważnie ruszył na niżej notowanego rywala, aby szybko objąć prowadzenie i przejąć kontrolę nad spotkaniem. Wynik meczu mógł otworzyć Dariusz Łoś, który przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem. Dobre próby odnotowali również Jakub Pilch oraz Daniel Waliczek po dobrze rozegranym rzucie rożnym. Gospodarze, przy większym wyrachowaniu, również mogli pokusić się o trafienie, lecz nie wykorzystali oni nieporozumienia Jana Syca Tomaszem Czyżem. W końcu jednak nadeszła 30. minuta i kibice zobaczyli premierową bramkę. BKS objął prowadzenie, po tym jak Matvei Yevtyschenko zrobił pożytek z dobrego podania od Pilcha. 120 sekund później było już 2:0, gdy Mykola Markov celnie przymierzył zza "16". 

 

Po przerwie mecz miał już nieco bardziej wyrównany charakter, choć znów to bialska Stal kreowała więcej sytuacji. W 74. minucie to jednak Piast cieszył się z bramki kontaktowej. Napastnik miejscowej drużyny głową ulokował piłkę w siatce po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Radość beniaminka nie trwała jednak długo. 4 minuty później Pilch po raz kolejny wcielił się w rolę asystenta - tym razem przy trafieniu Kamila Dokudowca, który ustalił losy spotkania.