SportoweBeskidy.pl: Debiut Adama Olszara w roli trenera drużyny seniorskiej wymarzony póki co nie jest. W meczach z Cukrownikiem i LKS-em Pogórze nie zdołaliście wywalczyć choćby punktu.

Adam Olszar:
Nie jest to wymarzony start. Byliśmy bliscy zremisowania meczu wyjazdowego z Cukrownikiem Chybie, ale w 90. minucie straciliśmy gola. Do Iskrzyczyna przyjechał z kolei mocny zespół z Pogórza i nie zdołaliśmy się mu przeciwstawić. Na pewno nas taki początek sezonu nie satysfakcjonuje. Przyznam, że debiutuję w charakterze trenera drużyny seniorów i też pewnych rzeczy się uczę. Mam tu choćby na myśli eksperymenty z ustawieniem, które są konieczne na tym etapie, bo okres przygotowawczy nie był dla nas niestety optymalny.

SportoweBeskidy.pl: Cel przyświecający Iskrze na bieżący sezon a-klasowy?

A.O.:
Utrzymanie na poziomie A-klasy. Nie chcę na ten moment mówić o bardziej wygórowanym założeniu. Skupiamy się na tym, aby zbudować kolektyw, bo tylko wtedy będziemy konkurencyjni dla rywali w niełatwej lidze. Wystarczy spojrzeć na wzmocnienia zespołów z Kończyc Małych, Pogórza czy Chybia. To faworyci ligi, ale uprawnia ich do tego, aby mierzyć wysoko skład osobowy.

SportoweBeskidy.pl: Iskra w sezonie poprzednim długo biła się o awans. Czy teraz nie ma co mówić o tak optymistycznych rokowaniach?

A.O.:
Potencjał niewątpliwie jest mniejszy, bo latem 4 zawodników z Iskrzyczyna odeszło. Przyszedł w zasadzie tylko grający trener w mojej osobie, do tego jeszcze zawodnicy, którzy kiedyś w piłkę grali i teraz w jakimś sensie przygodę z piłką zaczynają na nowo. Czas będzie działał na naszą korzyść, a osiąganie odpowiednich wyników „z marszu” jest trudne.

SportoweBeskidy.pl: To może jednak lepszym rozwiązaniem było pozostanie w Goleszowie świeżo po awansie do „okręgówki”?

A.O.:
Występując w ostatnim sezonie w klubie z Goleszowa miałem niewątpliwą przyjemność awansować z drużyną do „okręgówki”. Dalej już tam grać nie chciałem z prostej przyczyny – ten szczebel wymaga po prostu jeszcze większego poświęcenia czasowego. Mam czwórkę dzieci, obowiązki rodzinne, do tego pracuję z młodzieżą w Puńcowie, więc nie mogę sobie pozwolić na dalekie wyjazdy, a takie w lidze okręgowej LKS Goleszów ma. Na to pozwolenia od żony nie uzyskałem (śmiech). Mam w każdym razie ogromne jej wsparcie i jest to dla mnie niezmiernie ważne, bo w Puńcowie nie dość, że pełnię obowiązki koordynatora, to i trenuję grupę trampkarzy, więc odpowiedzialnej pracy nie brakuje.

SportoweBeskidy.pl: Zatem jeszcze słów kilka o zespołach, w których Adam Olszar osiągał sukcesy w ostatnich sezonach. Tempo świetnie poczyna sobie jako beniaminek IV ligi śląskiej. To chyba duże wydarzenie dla klubu i samej niewielkiej miejscowości?

A.O.:
Powiedziałbym nawet, że dla całej gminy Goleszów. Tempo uzyskało przecież historyczny awans do IV ligi. Kosztuje to nasz klub dużo wyrzeczeń, ale robimy wszystko jako osoby zaangażowane w jego funkcjonowania, by jak najdłużej w tej lidze pozostać. Szczerze przyznam, że klimat w Puńcowie od wielu lat jest pozytywny, ale dmuchamy przy tym na zimne. Rok temu w lidze wyprzedziła nas Błyskawica Drogomyśl, kolejny sezon jako beniaminek rozpoczęła bardzo dobrze, a później już tak kolorowo nie było. Życzę piłkarzom Tempa, aby taki scenariusz się nie powtórzył i jestem co do tego optymistą patrząc na obecną kadrę zespołu.

SportoweBeskidy.pl: A LKS Goleszów?

A.O.:
Równocześnie świętował w poprzednim sezonie po mistrzostwo A-klasy, więc w gminie te sukcesy były naprawdę spore. Patrzę już z boku na wyniki ekipy z Goleszowa po awansie i jest mi mega żal, że tak to się potoczyło. Ciężko na awans pracowaliśmy, a grupa ważnych zawodników dla drużyny zdecydowała się przejść do drużyn z niższego poziomu ligowego. Będzie o to ciężko, ale chciałbym, aby LKS Goleszów się utrzymał w „okręgówce”. Trener Marek Bakun nie ma łatwo, bo w krótkim czasie musiał „sklecić” linię obrony. W moim przypadku wiadomym było jednak, że w razie awansu nie będę w stanie pomóc.