SportoweBeskidy.pl: Rzutem na taśmę pojawiła się dla Podhalanki Milówka szansa awansu do nowej V ligi. Skorzystaliście z niej...

Adrian Kopacz:
I moim zdaniem należą się za to zespołowi ogromne brawa, bo mieliśmy w ostatnich meczach sezonu trochę problemów kadrowych. Młodzież, która miała więcej okazji do gry stanęła na wysokości zadania i bardzo pomogła w końcowym sukcesie.

SportoweBeskidy.pl: Czy to, że awansowaliście jednak z miejsca poza czołową „3” tego nie umniejsza?

A.K.:
Nie uważam tak, a to dlatego, że z wszystkich lig to my zajmując 4. miejsce zgromadziliśmy najwięcej punktów. To osiągnięcie warte docenienia, bo przecież trzeba było o tą lokatę walczyć do samego końca ligi i byli też inni chętni, aby znaleźć się tuż za „pudłem”, jak mający aspiracje Piast Cieszyn czy bardzo mocna wiosną Wisła Strumień.

SportoweBeskidy.pl: Wam w rundzie rewanżowej wiodło się nieszczególnie. Powód?

A.K.:
Rzeczywiście jesień była lepsza, a wiosną prezentowaliśmy się słabiej. Ciężko stwierdzić jednoznacznie dlaczego tak to wyglądało. Poprzednią rundę fantastyczną miał Patryk Semik, który moim zdaniem był najlepszym piłkarzem tej ligi. Po trochę słabiej przepracowanym okresie zimowym nie strzelał już na wiosnę tylu bramek. Pozostali zawodnicy? Niektórzy wyglądali lepiej fizycznie, niektórzy słabiej, więc tu znaczącej różnicy trudno się doszukiwać. Czułem w trakcie rundy, że z niektórymi zawodnikami zrobiła się gęsta atmosfera i mieli chyba w szatni zbyt dużo do powiedzenia. Być może moje zarządzanie nie było w takich momentach odpowiednie i zbyt mało eksponowałem swoją stanowczość jako trener.

SportoweBeskidy.pl: Dlatego nie będziesz już dalej prowadził Podhalanki po jej awansie?

A.K.:
Prezes klubu podjął taką, a nie inną decyzję o moim zwolnieniu. Ostateczny wynik sportowy nie miał tu już znaczenia. Ubolewam nad tym, że zaufał doradcom, którzy nie do końca przedstawiali sytuację taką, jaką rzeczywiście była. Ale zdecydowanie najbardziej odczuwam satysfakcję i radość, że cel awansu zrealizowaliśmy. Los trenera taki już jest. Szkoda, bo chciałem w Milówce dalej pracować. Sporo się tu nauczyłem i chciałbym za to podziękować prezesowi Dawidowi Bukowczanowi, bo fajnych chwil nie brakowało.

SportoweBeskidy.pl: Czy uważasz, że Podhalanka może zadomowić się na szczeblu powyżej „okręgówki” na dłużej?

A.K.:
Łatwy sezon sezon najbliższy nie będzie, skoro w samej tylko grupie były mocniejsze zespoły, ale nie sądzę, aby Podhalanka szybko spadła. Po niewielkich wzmocnieniach da sobie moim zdaniem radę.

SportoweBeskidy.pl: Poziom ligi okręgowej, z jakim miałeś do czynienia w minionym sezonie, określiłbyś mianem satysfakcjonującego?

A.K.:
Moja obserwacja jest taka, że by grać na tym poziomie coś trzeba jednak sobą reprezentować. Są drużyny zróżnicowane pod względem przygotowania fizycznego, ale piłkarsko jakości nie brakuje. W czołowych klubach tej ligi byli piłkarze, którzy grali wyżej.

SportoweBeskidy.pl: Wy akurat w tym względzie nie mieliście większych argumentów...

A.K.:
U nas cała drużyna pracowała na ogólny dorobek. Jesienią naszą mocną stroną była defensywa i postawa w meczach u siebie. Generalnie najsłabiej wyglądaliśmy, jeśli chodzi o ostatnie podanie w fazie finalizacji akcji ofensywnych. W kilku meczach mogło być lepiej, choćby tak ważnym dla układu tabeli przegranym 0:2 w Wiśle, gdzie mieliśmy w jednej połowie wyborne sytuacje strzeleckie.

SportoweBeskidy.pl: Czeka cię przerwa w pracy w seniorskim futbolu?

A.K.:
Są różne opcje odnośnie nowego sezonu. Chcę dalej pracować i czuję się w tym dobrze. Zobaczymy, gdzie mnie poniesie (śmiech).