W ostatnich dniach "na tapecie" jest temat naszej "biało-czerwonej" kadry. Emocjonowaliśmy się powołaniami Adama Nawałki, choć nie były one tak zaskakujące, jak te Pawła Janasa przed mundialem w Niemczech w 2006 roku, gdy przychylności selekcjonera nie znaleźli tacy piłkarze, jak Jerzy Dudek czy też Tomasz Frankowski. Z wyjątkową uwagą przyglądamy się stanowi zdrowia Kamila Glika, naszej ostoi defensywy. 

Ale ligowe rozgrywki w naszym "światku" jeszcze się nie zakończyły, choć powoli już zaczyna doskwierać niektórym zmęczenie. Szczególnie, gdy osoba pisząca te słowa myli Bestwinę z Bestwinką, tudzież zjada w słowie "chłopakom" literę "a" i zamiast tego powstaje humorystyczne "chłopkom". W każdym fachu jednak przytrafiają się błędy, nic z tym nie poradzimy, lecz gdybyśmy tak relacjonując mecz opisali np. tylko jedną połowę, albo zakończyli artykuł w połowie... 

*
*
*
*
*
*
*
*
*

Oczywiście tak się nie stanie. Żaden z nas nie zgłosi w trakcie pisania kontuzji, wszak z pewnością posypałyby się na nas "gromy" w komentarzach i wcale by to nie było dziwne. W końcu byłby to ewidentny brak szacunku do Was, Czytelników. 

Ci lepiej poinformowani wiedzą do jakiej okoliczności jest to nawiązanie, tych mniej, już informujemy. Otóż w niedzielnym meczu a-klasowych rezerw Rekordu z Beskidem Godziszka doszło do niecodziennej sytuacji.  Do przerwy "rekordziści" prowadzili 2:0, lecz nie mieli oni okazji wyjść... na drugą połowę. Zespół z Godziszki w przerwie zgłosił kontuzję pięciu zawodników, a co za tym idzie, sędzia zmuszony był zakończyć spotkanie. Sytuacja kadrowa Beskidu nie była najlepsza, o czym świadczy najlepiej fakt, iż w spotkaniu wystąpił szkoleniowiec tej ekipy Bogdan Rozmus, który ma prawie 52 lata (!). 

Kulisy tego "półmeczu" przybliżył na łamach oficjalnego portalu klubowego trener rezerw Rekordu. – Jeszcze przed zakończeniem pierwszej części zapytałem trenera Beskidu czy w przerwie pozostaniemy na ławkach rezerwowych, czy też zejdziemy do szatni. Chodziło mi o zaoszczędzenie czasu. Trener gości zdecydowanie zareagował: nie, nie, nie, normalnie schodzimy do szatni. My rozsiedliśmy się w cieniu i omawialiśmy przebieg pierwszej połowy oraz szykowaliśmy plan na drugą część spotkania. Po czym po kwadransie podszedł do nas sędzia główny i zakomunikował, że drużyna gości zgłosiła pięć kontuzji i w związku z tym nie wyjdzie na drugą połowę meczu, nie będą kontynuować gry. Udałem się do szatni Beskidu z zapytaniem czy to tak „na poważnie”. Chciałem równocześnie wpłynąć, aby wszystko odbyło się po sportowemu, na boisku. Przekonywałem, że mamy niedzielę, którą niektórzy z naszych chłopaków specjalnie poświęcili, żeby przyjechać na ten mecz. Nie ukrywam, że kilku naszym zawodnikom obiecałem już wcześniej, iż zagrają w całości drugie 45 minut. Te argumenty nie przekonały naszych rywali. Owszem, trener Beskidu przeprosił za zaistniałą sytuację, ale kontrargumentował, że o tym, iż spotkanie odbędzie się w niedzielę dowiedzieli się dzień wcześniej, a ponieważ kilku ludzi ma obowiązki zawodowe do wypełnienia, pracę na drugą zmianę, udali się do domów – mówi Szymon Niemczyk. 

Cóż, na papierze wygrał Rekord, ale czy zwyciężyła sportowa rywalizacja? Oczywiście nie. A chyba o to chodzi, szczególnie na takim szczeblu rozgrywkowym, jak A-klasa i chyba najlepszym przykładem na to jest zespół z Mazańcowic. Kiedy spojrzy się na ich wyniki, pierwsza myśl, jaka może przyjść na myśl to "katastrofa", ale kiedy spojrzy się przez pryzmat tego feralnego niedzielnego wydarzenia, to może i należy oddać tym zawodnikom w pewien sposób jakiś szacunek? Że potrafią się zebrać na każdy mecz, pomimo wszelkich przeciwności losu i po prostu rywalizować. 

Można tłumaczyć Beskid, że za późno się jego zawodnicy dowiedzieli o meczu, że mieli problemy z kadrą itd., ale jak mawiał niegdyś angielski pisarz Terry Pratchett: "Gdyby porażka nie znała kary, sukces nie byłby nagrodą". Dlatego takie sytuacje raczej nie powinny mieć miejsca ani w dziennikarstwie o czym wspomniałem wcześniej, ani w A-klasie, ani nawet kiedy z kolegami umawiamy się na "orlik", aby coś pokopać...