
Kanonada nie od razu
Do przerwy skromnie, ale już po niej znacznie okazalej siatkę bramki Metalu „dziurawili” zawodnicy z Radziechów.
W 11. minucie piłka po raz pierwszy wylądowała w „prostokącie”. Pojedynek w bocznym sektorze boiska wygrał Michał Motyka, dograł po ziemi na bliższy słupek do Igora Handzlika, który doskonale wiedział, jak pokonać golkipera Metalu. Być może zdobycz nieco rozluźniła szeregi GKS-u, bowiem przy następnych sytuacjach zawodzili w aspekcie egzekucji. Strzały z pola karnego oddawali Mateusz Kowalczyk, Patryk Pawlus czy Adrian Dobija, lecz mijały one cel bądź padały łupem bramkarza gości.
Po zmianie stron można mówić już o w miarę łatwej przeprawie „Fiodorów”, choć nie od razu. W 64. minucie Mateusz Janik uderzył z okolic 20. metrów mocno pod poprzeczkę, co miało kolosalne znaczenie dla dalszego przebiegu rywalizacji. – Graliśmy od tego momentu i ładnie dla oka i naprawdę solidnie – podkreśla trener gospodarzy Sebastian Gruszfeld, który desygnował na boisko zmienników, a ci odpłacili się wyśmienicie.
W odstępie między 73. a 86. minutą piłkarze GKS-u dobili przeciwnika zamykającego ligową tabelę. Najpierw Michał Ziobrowski zamknął akcję Pawlusa, a później w krótkim odstępie czasu do siatki trafiali Jose Gomes, w następstwie asysty Ziobrowskiego, oraz Deiverson Lima, który otrzymał podanie od Gomesa, by po zwodzie oddać optymalne uderzenie prawą nogą.