Ten koncept zdawał się być realny, bo wilkowiczanie pierwszą część meczu zdominowali, choć nie na tyle, aby przeciwnikowi odebrać ochotę do walki. Jedyne trafienie to dzieło Marcina Byrtka, który w 33. minucie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Filipie Gawrysiu. Gospodarze nie dopuszczali zawodników Fortecy pod swoją bramkę, sami powinni „wycisnąć” z tego fragmentu spotkania coś więcej. Świetne okazje zmarnowali Kacper ŚleziakDominik Kępys, przez co kwestii wygranej w żadnej mierze nie można było rozsądzać na półmetku rywalizacji.

– Nie potrafiliśmy „domknąć” meczu, w którym graliśmy naprawdę dobrze. Nie przesadzę stwierdzając, że rzadko w tym sezonie wyglądało to aż tak solidnie z naszej strony. Długo utrzymywaliśmy się przy piłce, budowaliśmy swoje akcje, trzymaliśmy też na dystans przeciwnika, który za wiele nie był w stanie zdziałać – opowiada Krzysztof Bąk, szkoleniowiec zespołu z Wilkowic, który potyczkę zakończył... bez punktu.

Zgoła niespodziewany scenariusz z racji przebiegu niedzielnej konfrontacji, to następstwo przede wszystkim fatalnych błędów gospodarzy. W 77. minucie mocno zawinił Szymon Kurowski, któremu futbolówka wyślizgnęła się z rąk po dośrodkowaniu, co było równoznaczne z pechowym „swojakiem” golkipera. W doliczonym czasie gry zagapił się z kolei Dawid Fender, co ułatwiło zadanie Adamowi Ucherowi, gwarantującemu Fortecy wyjazdowy triumf. Inna sprawa to kiepska skuteczność wilkowiczan. Kacper Pieniądz z 5. metrów strzelił prosto w bramkarza przyjezdnych, podobnie czynili Kępys i Mateusz Fiedor, operując z piłką już w „16”. Się we znaki dał poza tym upływ sił piłkarzy GLKS Nacomi w kluczowym momencie meczu.