Oskar Harężlak od kilku lat chorował na pierwotne niedobory odporności. Dlatego też regularnie, co kilka tygodni, musiał być poddawany przetaczaniu immunoglobulin i jest pod stałą opieką immunologa klinicznego w Krakowie. Kiedy latem 2018 roku Oskar poczuł się znacznie gorzej, wydawało się, że to efekt wieloletniej choroby, a nie zapowiedź czegoś dużo poważniejszego. Doraźne działania nie przynosiły efektu. Początkiem października musiał położyć się w szpitalu uniwersyteckim w Krakowie. Tu przeszedł szereg badań, w tym biopsję płuc, której wyniki w połowie grudnia pozwoliły w końcu postawić dramatyczną diagnozę: chłoniak agresywny – Prawdą jest to, co mówią ludzie, którzy chorują. Taka informacja do ciebie nie dociera. Żyjesz w przekonaniu, że ciebie to nie dotyczy. Z jednej strony byłem załamany, a z drugiej uświadomiłem sobie, że przecież ostatnie miesiące spędziłem w szpitalu. Znów mnie to czeka, wiem czego się spodziewać – stwierdził 23-latek w rozmowie z laczynaspilka.pl.

W pomoc dla niego zaangażowało się wiele osób, także z naszego regionu. Sędziowie z podokręgu Bielsko-Biała zorganizowali turniej charytatywny „Gramy dla Oskara”. Pięknym gestem wykazał się najlepszy polski arbiter, czyli Szymon Marciniak. Przekazał swoje dwie sędziowskie koszulki – jedną na licytację podczas turnieju, a drugą na pamiątkę dla Oskara. Młody sportowiec mógł liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół. – Moja mama jest prawdziwym bohaterem. Była ze mną, wspierała mnie. Ja tylko robiłem to, co kazali lekarze. Wielkie wsparcie dali mi znajomi i przyjaciele, również koledzy sędziowie. Wiesz, co sobie wtedy pomyślałem? Że ja muszę pokonać tę chorobę. Muszę zacisnąć zęby i walczyć. Nie mogę zawieść tylu ludzi, którzy tak bardzo mi kibicują – mówi Harężlak.

Młody arbiter zakończył leczenie pod koniec 2019 roku. Chłoniaka udało się zwalczyć. W marcu lekarze wydali zgodę, aby Oskar rozpoczął treningi sportowe. Na razie pandemia koronawirusa nieco pokrzyżowała te plany, ale sędzia z Bielska-Białej oczyma wyobraźni widzi już siebie na zielonej murawie i jest pełen pogody ducha. – Wszystko ma swoje plusy. Jeszcze mi włosy nie odrosły i jestem łysy. Przypominam mojego ulubionego sędziego, Szymona Marciniaka. Nowa fryzura nie do końca podoba się mojej dziewczynie. Zobaczymy co będzie dalej, będziemy negocjować w tym temacie. Na razie chcę wrócić. Muszę odbudować formę fizyczną. To zajmie trochę czasu. W przyszłości fajnie by było zadebiutować na szczeblu centralnym – przyznaje sędzia.