I bardzo szybko wyklarował się zespół, który znalazł się w lepszym położeniu. W 2. minucie Maciej Szkucik „wypluł” przed siebie uderzenie Łukasza Szędzielarza, co wykorzystał skrzętnie dobijający Maciej Marzec. – Zaczęło się niefortunnie i próbowaliśmy reagować na to zdarzenie, ale nie udawało się nam to. Kilka razy usiłowaliśmy zdziałać coś pod bramką przeciwnika, ale czegoś za każdym razem brakowało – opowiada Tomasz Wuwer, szkoleniowiec Czarnych, którym przyszło godzić się z pierwszą tej wiosny porażką.

Prócz wspomnianego „fanta” autorstwa Marca „w sieci” bramki jaworzan zatrzepotały jeszcze uderzenia Kacpra Śleziaka z minuty 40., wieńczącego przechwyt Szędzielarza i otwierające dogranie Marca, oraz Jakuba Caputy, który w 90. minucie bezbłędnie przymierzył „z wapna” po faulu na Jakubie Cybińskim. – Gol strzelony praktycznie do szatni był niezmiernie ważny dla tego, jak to spotkanie się dalej układało. Zagraliśmy mądrze, bo nie dopuściliśmy przeciwnika właściwie do niczego, neutralizując także najgroźniejszego w szeregach Czarnych Szymona Płoszaja. Odgryzaliśmy się jednocześnie groźnymi wypadami – klaruje szkoleniowiec GLKS SferaNet Krzysztof Bąk.

Co warto odnotować, goli wilkowiczanie mogli w istocie zaaplikować dziś Czarnym więcej. W pierwszej części bliscy szczęścia byli po stałych fragmentach Jakub KrawczykMateusz Kubica, po zmianie stron pudłowali Dominik Kępys, Śleziak czy Mateusz Fiedor. Najlepsze szanse zespołu z Jaworza, choć trudno określić je mianem „setek”, to strzały Michała Pezdy oraz wspomnianego Płoszaja.