SportoweBeskidy.pl: W tym roku kilka razy słyszeliśmy w kuluarach, że w Dankowicach zanosi się na głębsze zmiany. A zatem Artur Bieroński opuszcza po latach Pasjonata?

Artur Bieroński:
Jednak zostaje! Doszliśmy do wniosku po rozmowach z osobami odpowiedzialnymi za to, co dzieje się w klubie, że to najlepsze rozwiązanie w obecnej sytuacji.

SportoweBeskidy.pl: Staż w jednym klubie to więc już przeszło 20 lat...

A.B.:
Uzbierało się tego rzeczywiście trochę – najpierw w roli piłkarza, a od dobrych kilku lat również trenera. Fakt – to długi okres i śmiem twierdzić, że może i nawet zbyt długi, ale spróbujemy jeszcze wiosną pójść wspólnie do przodu. Wrosłem korzeniami w dankowicką murawę i odejść wcale nie jest łatwo, bo kawał „serducha” już się tu zostawiło. Decyzja podjęta krótko przed świętami jest natomiast przemyślana i uwzględnia perspektywicznie patrzenie na przyszłość Pasjonata.

SportoweBeskidy.pl: Większych zmian kadrowych nie będzie?

A.B.:
Ważne dla mnie jako trenera jest to, że niemal wszyscy zgodnie zadeklarowali chęć pomocy i dalszego reprezentowania barw Pasjonata. Chcemy się poprawić w stosunku do poprzedniej rundy i sprawić, aby następna była zdecydowanie lepsza. Kluczowa będzie poprawa frekwencji na zajęciach treningowych, bo nie ukrywam, że mieliśmy z tym wyjątkowy problem. Jasne, że to skomplikowany temat i wiąże się z rozmaitymi obowiązkami zawodowymi naszych piłkarzy, choćby związanymi z pracą zmianową. Wiadomo przecież, że to nie z piłki żyją. Widać było „gołym okiem”, że brak systematyczności w treningach rzutował jesienią na wyniki zespołu.

Z personaliów zanosi się na ten moment, że nie pomoże nam tylko w rundzie rewanżowej Dominik Kopeć. Przez organizację pracy na kopalni może mieć problem z dalszą grą w piłkę.


SportoweBeskidy.pl: Nad czym będziecie szczególnie pracować podczas okresu przygotowawczego?

A.B.:
W 15 meczach zgromadziliśmy ledwie 13 punktów, więc to bardzo skromny dorobek. Patrząc na stosunek bramkowy całkiem nieźle wyglądamy, gdy chodzi o gole strzelane. Jesteśmy w niechlubnej czołówce pod względem liczby bramek straconych. Główna tego przyczyna? Właściwie co mecz zmieniały się nazwiska zawodników występujących w linii obrony, a przecież od „tyłów” powinno zaczynać się budowanie drużyny. Będziemy do tego w najbliższym czasie przywiązywać szczególną wagę.

SportoweBeskidy.pl: Zakładajmy, że w lidze okręgowej jednak w miarę spokojnie się utrzymacie i co dalej? Pasjonat będzie mierzył nieco wyżej?

A.B.:
Zbyt daleko w przyszłość nie wybiegamy. Nowy sezon to po części nowa rzeczywistość z poziomem V ligi pomiędzy obecną IV a „okręgówką”. Szans na awans teraz nie ma żadnych, bo wystarczy zerknąć w tabelę. Ale za pół roku może być zupełnie inaczej. Latem założenia na kolejny sezon będzie można nieco bardziej konkretyzować. Trzeba jednak pomyśleć o stopniowym uzupełnianiu drużyny. To nieuniknione. W Dankowicach jest grupka piłkarzy, którzy wiodą prym od lat, mają „serducha” do gry, ale pesele trudno oszukać. Wojtek Sadlok i kilku innych zawodników doświadczonych mocno pomagają, ale przyjdzie taki moment, że to najzwyczajniej nie wystarczy.

SportoweBeskidy.pl: Czy wywołana V liga to dobry pomysł i reforma, której korzyści będą odczuwalne?

A.B.:
Sam się nad tym mocno zastanawiam i trudno o jednoznaczną odpowiedź. IV liga stanie się takimi półzawodowymi rozgrywkami, dojdą kilometry, które trzeba będzie pokonywać i można spodziewać się naprawdę solidnego poziomu. A niżej? Nie mam wyrobionego zdania. Chciałoby się generalnie podnieść poziom „kopanej”, ale przy reorganizacji trzeba być z tym jednak ostrożnym. Sięgając lata wstecz piłka zmieniła się jednak kolosalnie i nie wiem czy uda się w taki sposób ją dźwignąć. Normą staje się trenowanie w „okręgówce” 2 razy w tygodniu, a z tego ciężko cokolwiek „wyciągnąć”. Zawodnicy mają mniej czasu, trenerzy podobnie, prezesi zyskują trochę oszczędności. Tak to niestety wygląda, więc nie pozostaje nic innego, jak wstrzymać się mimo wszystko z oceną.