SportoweBeskidy.pl: Nie będziemy ukrywać, rozmawiamy dość często i od dawna. Trudno znaleźć szkoleniowca, który tak długo pracował w jednym miejscu. Wiem, że dylematy związane z Twoim odejściem pojawiały się już od jakiegoś czasu...

Artur Bieroński: Tak, to prawda. Zawsze co rundę, co sezon, pojawiały się myśli o zmianie, ale zawsze dochodziliśmy do konsensusu, że chcemy kontynuować pracę w taki sposób jak dotychczas. Jak widać po wynikach, ostatnie dwa sezony dały do myślenia. Była propozycja ze strony zarządu, aby jeszcze to pociągnąć, ale w końcu trzeba było powiedzieć "pas", aby nowe spojrzenie trenera wpłynęło na zespół. Po kilkunastu latach w tej samej szatni nie mam na co narzekać, ale dla dobra drużyny należała się ta zmiana.

 

SportoweBeskidy.pl: Jaki jest przepis na to, aby utrzymać się tak długo w jednym miejscu? Przypomnijmy, że z krótką przerwą poczynaniami piłkarzy Pasjonata, w roli grającego szkoleniowca, dowodziłeś od 2007 roku.

A.B.:: Przepis jest jeden i może to zabrzmieć jak lizusostwo - współpraca z odpowiednimi ludźmi. Andrzej Sadlok i Tadeusz Stawowczyk dali mi szansę jako zawodnikowi 20 lat temu, a w 2007 roku jako grającemu trenerowi. Ich pozytywne podejście do wszystkiego sprawiało, że współpraca była na odpowiednim poziomie. Nigdy nie usłyszałem złego słowa od Pana Prezesa, nawet po wysokich porażkach. Zaufanie zarządu jest bardzo ważne. Starałem się także rozumieć zawodników, że mają pracę, słabsze dni. Trzeba mieć do nich szacunek za to, że cały czas im się chce i cieszy ich gra w piłkę nożną, mimo iż czasy się trochę zmieniły i obecnie zawodnicy trudniej mają pogodzić trenowanie z życiem zawodowym. 

 

SportoweBeskidy.pl: Ostatnio, gdy widzieliśmy się na jednym z meczów Pasjonata, stwierdziliśmy wspólnie, że Twój skład niewiele różni się od tego z 2016 roku. Czy to pozytywne, czy negatywne, że nie było większego odświeżenia "szatni" w Dankowicach?

Artur Bieroński: Kilka osób przewijało się przez te lata. Zawsze co roku były jakieś zmiany, raz większe, raz mniejsze, ale faktycznie, jak na realia "okręgówki", tych zmian było relatywnie niewiele. To można zaliczyć na plus, choć czasami - tak jak teraz - zmiany też są potrzebne.

 

SportoweBeskidy.pl: Takim przykładem Twojego wieloletniego zawodnika jest chyba Kuba Ogiegło. Miał półroczny epizod w GKS-ie Radziechowy-Wieprz, ale później były oferty od chyba wszystkich klubów w "okręgówce". Zawsze jednak trzymał się Pasjonata.

A.B.:: Kuba od 10-12 lat jest z nami, z przerwą na grę w GKS-ie. Z takimi ludźmi można współpracować. Wiesz, że daje z siebie wszystko, jest na każdym treningu, na każdym meczu. Każdemu trenerowi życzyłbym takich zawodników. 

 

SportoweBeskidy.pl: „Najlepiej wspominam szansę na awans z 'okręgówki' w sezonie 2015/2016. Przyjechał do nas Beskid Skoczów, a zwycięzca spotkania praktycznie zapewniał sobie grę w IV lidze. Na początku meczu straciliśmy gole i przegraliśmy wtedy w Dankowicach 1:3” - powiedziałeś ostatnio na naszych łamach. Odświeżyłem sobie relację z tego meczu. Stracić 3 gole w 11 minut w takim meczu - to musi boleć…

A.B.:: To bolało... Widzę ten mecz dokładnie przed oczami. Mówiliśmy sobie, że możemy grać o awans. Wiedzieliśmy, że Beskid kadrowo wyglądał lepiej, ale graliśmy u siebie. My mogliśmy, oni musieli. Presja awansu nas jednak wtedy zjadła. To jeden z meczów, które najbardziej pamiętam.

 

SportoweBeskidy.pl: Tamten sezon miał chyba taki słodko-gorzki smak. Z jednej strony świetne mecze, jak ten na koniec sezonu z WSS Wisła, gdzie przegrywaliście 1:2, aby wygrać 4:3, ale awansu nie było...

A.B.: To był jeden z naszych lepszych sezonów i tak go zapamiętam. Było kilka ciekawych meczów. Trudno teraz gdybać, jak potoczyłyby się dalsze losy Pasjonata, gdyby udało się wygrać tamten mecz z Beskidem.

 

SportoweBeskidy.pl: Co stało na przeszkodzie, że przez te wszystkie lata Pasjonat, prócz wspomnianego sezonu 2015/2016, nie zbliżył się do gry o wyższe cele w "okręgówce"?

A.B.: Trudno powiedzieć. Mieliśmy bardzo dobrą drużynę, zajmowaliśmy przez 3-4 sezony miejsca w czołówce. Wszystko się układało. Nie powiem, że nie chcieliśmy awansować, bo na każdy mecz wychodzi się, aby wygrać. Nigdy jednak nie było presji, aby bić się o awans. Przed każdym sezonem wiedzieliśmy, na co nas stać, jak wyglądamy kadrowo. Cele były ambitne, ale nigdy nie było celu awansu. Może faktycznie szkoda...

 

SportoweBeskidy.pl: A może taka szansa nadeszłaby w przyszłym sezonie, wszak konkurencja będzie nieco inna?

A.B.: Nie ukrywam, "okręgówka" trochę się zmieni. Będzie czterech beniaminków, nie będzie spadkowiczów, a cztery konkretne drużyny pójdą do V ligi. Ten poziom będzie trochę słabszy, więc szanse, aby powalczyć o wyższy cel, są realne. Pasjonat zasługuje, aby spróbować. Sytuacja jest bardzo klarowna na nadchodzący sezon i życzę Pasjonatowi, aby walczyli o V ligę.

 

SportoweBeskidy.pl: Jak przez te wszystkie lata zmieniała się "okręgówka"?

A.B.: Myślę, że poziom jest coraz słabszy, a teraz będzie jeszcze słabszy. Jest wiele czynników, które na to wpływają. Każdemu zawodnikowi zmienia się praca zawodowa, trudno jest z obecnością na treningach. Jest problem z młodzieżą, nie tylko w Dankowicach. Jeśli w klubie jest fajny rocznik, ci chłopcy robią awanse, to coś próbują później. Sytuacja się zmienia, gdy jest odwrotnie. Fajnie, że jest "boom" na szkółki, ale gdy ci młodzi chłopcy dochodzą do wieku trampkarza, juniora, ciężko ich namówić do gry. Jest teraz też moda na schodzenie z liczbą treningów. Kiedyś w IV lidze trenowaliśmy cztery razy w tygodniu, teraz w "okręgówce" trenują dwa razy w tygodniu i mecz. Owszem, to jest amatorska piłka, ale to za mało. 

 

SportoweBeskidy.pl: Są takie portale w internecie, gdzie możesz ocenić swojego pracodawcę. Jaką opinię wystawiłbyś Pasjonatowi i Andrzejowi Sadlokowi?

A.B.: Pasjonatowi dużo zawdzięczam. Dostałem szansę i nigdy nie powiem złego słowa. Polecam ten klub z całego serca i tę drużynę. Nie ma czego się bać, to są ludzie, którzy znają się na robocie. Nigdy nie mieliśmy waśni, czasami trzeba było wymienić uwagi, ale zawsze wszystko było pozytywne. Zdecydowanie polecam ten klub i tych ludzi. Musimy szanować takich ludzi, mają już trochę "wiosen" na swoim koncie, trochę życia im przeleciało, ale wiedzą, o co chodzi. Uczestniczą w życiu piłkarskim od 50 lat, dlatego szanować takie osoby jak Prezes Sadlok czy Prezes Stawowczyk.

 

SportoweBeskidy.pl: Co dalej z Arturem Bierońskim? Będzie powrót na ławkę trenerską czy może zajmiesz się teraz na pełen etat działaniem w KS-ie Bestwinka?

A.B: Działanie w KS Bestwinka nie zmieni wiele. Jeśli chodzi o "trenerkę", potrzebuję odpoczynku. Parę miesięcy luzu od meczów, treningów, organizowania wielu rzeczy. Chcę sobie dać spokój, więcej czasu spędzać w domu. Po 20 latach kręcenia się wokół piłki, potrzebna jest taka zmiana. Czas pokaże, co będzie dalej.