- Nie będę ukrywać, postawiliśmy na proste środki, postawiliśmy "autobus" i to zadziałało. Przed meczem taki wynik bralibyśmy w ciemno, ale jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia i byliśmy bliscy zwycięstwa nad 3. siłą tej ligi. Zabrakło niewiele... - zaznacza Kamil Zoń, trener Soły. 

 

To nie było piękne widowisko. Iskra przez większość meczu biła głową w "mur", a Soła umiejętnie się broniła. Niekiedy ofiarnie, niekiedy z najwyższym poświęceniem, ale skutecznie. Jeśli chodzi o sytuacje strzeleckie kobierniczan w pierwszej połowie to mieli oni takową jedną i zdołali ją zamienić na bramkę. W 37. minucie Wojciech Brońka wygrał pojedynek sam na sam z bramkarzem drużyny z Pszczyny. 

 

Mijały kolejne fragmenty, a sensacja wisiała w powietrzy. Ponadto w drugiej połowie dwie groźne kontry mógł spuentować golem Michał Żurek. Konsekwencja i opór Iskry został jednak wynagrodzony w samej końcówce. Ekipa z Pszczyny wykorzystała dogranie z rzutu wolnego z bocznego fragmentu boiska. Co istotne, Soła mecz kończyła w "10", gdy w 80. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę ujrzał Wojciech Fabia.