Siatkówka - Tauron Liga
Bajki A(leksa)ndersena
– Dzięki Ginie będziemy mogli lepiej rotować naszymi młodymi zawodniczkami – to słowa, które przed miesiącem po wygranym meczu siatkarek BKS Profi Credit z bydgoskim Pałacem wypowiedział do telewizyjnej kamery norweski szkoleniowiec bielszczanek Tore Aleksandersen.
Zdanie przywołane powyżej na samym wstępie tekstu znalazło się absolutnie nie z przypadku. Kiedy w marcu 2017 roku władze BKS S.A. poinformowały o długofalowej współpracy z norweskim trenerem i projekcie włączenia się do walki o najcenniejsze medale w przeciągu trzech lat, optymizmu nie ukrywano. Przez lata kibiców nad Białą przyzwyczajono wprawdzie do sukcesów, ale idących w parze z „nagłą śmiercią” kolejnych szkoleniowców w przypadku wcale nie tak dramatycznych niepowodzeń.
Przed niemal rokiem Tore Aleksandersen mówił między innymi tak:
„Lubię taki rodzaj pracy, który można nazwać projektem”
„Musimy być mądrzy jak rozwijać zawodniczki”
„Musimy mieć pewność, że idziemy do przodu, rozwijamy się”
„Chcę wygrywać kiedy będzie to możliwe”
„Potrzebujemy utalentowane zawodniczki, chcemy by zostały dłużej niż na rok, bo tu chodzi o stały rozwój”
Projekt? Rozwój utalentowanych zawodniczek? Brzmi naprawdę dobrze, przekonująco, wiarygodnie. Jak kto woli.
A gdy latem BKS Profi Credit rewolucyjnie wręcz zmienił swoje oblicze personalne, nie ukrywał satysfakcji ze sprowadzenia trzech młodych absolwentek pobliskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Szczyrku, twierdząc w odniesieniu choćby do Olivii Różański:
„Olivia to bardzo energiczna i silna atakująca, która już w tym sezonie będzie naciskać nasze bardziej doświadczone zawodniczki. Była jedną z pierwszych siatkarek, którą chcieliśmy mieć w swoim zespole”.
Co do tego wszystkiego ma transfer Amerykanki Giny Mancuso, o który bielski klub pokusił się w styczniu? Statystycznie tyle, że z 4 przyjmujących, w tym duetu młodych i mających stopniowo z coraz większą częstotliwością pojawiać się na parkiecie – wspomnianej Różański i Barbary Zakościelnej, zrobiło się ich 5. Skoro te siatkarki wcześniej miały problemy z przebiciem się do składu, to logika podpowiadała, że transfer Amerykanki jeszcze to utrudni. Przypomnijmy więc wyraźnie wypowiedź-kuriozum Aleksandersena: – DZIĘKI GINIE BĘDZIEMY MOGLI LEPIEJ ROTOWAĆ NASZYMI MŁODYMI ZAWODNICZKAMI.
Tak, panie trenerze – ta rotacja owszem i się odbywa, ale... niemal wyłącznie w kwadracie dla rezerwowych. Klub ma (miał?) wizję 3-letnią opartą także o młode zawodniczki. A zatem norweski trener niekoniecznie ją realizuje? A może nie bardzo mu na tym zależy, bo przecież liczy się wynik? Na ten moment nie ma ani wyników, ani spójnego projektu. Wszystko się to jakoś „rozjechało” i kupy nijak nie trzyma. Szkoda, bo naprawdę nie ma wielkiej różnicy, czy BKS Profi Credit zakończy sezon na 6. lub 9. miejscu. A po roku „w bazie” żadna zawodniczka lepszą nie będzie. W te bajki – mam nadzieję – nikt już w klubie nie wierzy.
PS. Dziś bielszczanki walczą w Łodzi o awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Zapewne „żelaznym” składem. Bo sytuacja tego wymaga...
Przed niemal rokiem Tore Aleksandersen mówił między innymi tak:
„Lubię taki rodzaj pracy, który można nazwać projektem”
„Musimy być mądrzy jak rozwijać zawodniczki”
„Musimy mieć pewność, że idziemy do przodu, rozwijamy się”
„Chcę wygrywać kiedy będzie to możliwe”
„Potrzebujemy utalentowane zawodniczki, chcemy by zostały dłużej niż na rok, bo tu chodzi o stały rozwój”
Projekt? Rozwój utalentowanych zawodniczek? Brzmi naprawdę dobrze, przekonująco, wiarygodnie. Jak kto woli.
A gdy latem BKS Profi Credit rewolucyjnie wręcz zmienił swoje oblicze personalne, nie ukrywał satysfakcji ze sprowadzenia trzech młodych absolwentek pobliskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Polskiego Związku Piłki Siatkowej w Szczyrku, twierdząc w odniesieniu choćby do Olivii Różański:
„Olivia to bardzo energiczna i silna atakująca, która już w tym sezonie będzie naciskać nasze bardziej doświadczone zawodniczki. Była jedną z pierwszych siatkarek, którą chcieliśmy mieć w swoim zespole”.
Co do tego wszystkiego ma transfer Amerykanki Giny Mancuso, o który bielski klub pokusił się w styczniu? Statystycznie tyle, że z 4 przyjmujących, w tym duetu młodych i mających stopniowo z coraz większą częstotliwością pojawiać się na parkiecie – wspomnianej Różański i Barbary Zakościelnej, zrobiło się ich 5. Skoro te siatkarki wcześniej miały problemy z przebiciem się do składu, to logika podpowiadała, że transfer Amerykanki jeszcze to utrudni. Przypomnijmy więc wyraźnie wypowiedź-kuriozum Aleksandersena: – DZIĘKI GINIE BĘDZIEMY MOGLI LEPIEJ ROTOWAĆ NASZYMI MŁODYMI ZAWODNICZKAMI.
Tak, panie trenerze – ta rotacja owszem i się odbywa, ale... niemal wyłącznie w kwadracie dla rezerwowych. Klub ma (miał?) wizję 3-letnią opartą także o młode zawodniczki. A zatem norweski trener niekoniecznie ją realizuje? A może nie bardzo mu na tym zależy, bo przecież liczy się wynik? Na ten moment nie ma ani wyników, ani spójnego projektu. Wszystko się to jakoś „rozjechało” i kupy nijak nie trzyma. Szkoda, bo naprawdę nie ma wielkiej różnicy, czy BKS Profi Credit zakończy sezon na 6. lub 9. miejscu. A po roku „w bazie” żadna zawodniczka lepszą nie będzie. W te bajki – mam nadzieję – nikt już w klubie nie wierzy.
PS. Dziś bielszczanki walczą w Łodzi o awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Zapewne „żelaznym” składem. Bo sytuacja tego wymaga...