Konfrontacja rozpoczęła się po myśli faworyta, który po asie serwisowym Srecko Lisinaca uzyskał przewagę 5:2. Skra jednak nie grała z maksymalną koncentracją, co boleśnie się na przyjezdnych do czasu mściło. W premierowym secie goście prowadzili jeszcze 8:5, ale wkrótce cały zapas nieoczekiwanie stracili. Choć siatkarze BBTS-u popełniali sporo błędów, to jeszcze bardziej rozrzutni byli bełchatowianie i po ataku Olega Krikuna gospodarze triumfowali 25:23.

Kolejna odsłona przebieg miała cokolwiek łudząco podobny. Skra odskoczyła, następnie to podopieczni Pawła Gradowskiego fetowali zaliczkę 11:8 przy skutecznej postawie Piotra Łukasika. Na finiszu siatkarze z Bełchatowa zaskoczyć się już nie dali, trzy ostatnie akcje wygrał przyjezdnym najlepszy dziś na parkiecie Bartosz Bednarz.

Oczy ze zdumienia kibice w hali pod Dębowcem przecierali w trzeciej partii. 6:1, 14:6, 16:8... na tak miażdżącą przewagę bielskiej drużyny złożyło się aż 5 punktowych „czap” i kanonada pomyłek własnych przeciwnika. Ale wzorem kilku innych meczów z obecnego sezonu, gdy BBTS zdobyczy najbardziej potrzebował zespół dopadła zadyszka. Konsekwentnie „goniąca wynik” Skra swego dopięła, choć jeszcze przy stanie 20:17, czy 23:21 wygrana gospodarzy wydawała się realna. Seta zakończył asem serwisowym Mariusz Wlazły i... emocje wraz z werwą po stronie bielszczan całkowicie opadły. Czwarta odsłona była klasycznymi siatkarskimi dożynkami, w których bezradni siatkarze BBTS-u rozpamiętywali kolejną straconą w tym sezonie szansę, by coś w konfrontacji z ligowym potentatem ugrać.

BBTS Bielsko-Biała – Skra Bełchatów 1:3 (25:23, 22:25, 23:25, 18:25)

BBTS:
Peacock, Cedzyński, Krikun, Tarasow, Siek, Łukasik, Jaglarski (libero) oraz Bucki, Janeczek, Maciończyk
Trener: Gradowski